W celu świadczenia usług na najwyższym poziomie w ramach naszej strony internetowej korzystamy z plików cookies. Pliki cookies umożliwiają nam zapewnienie prawidłowego działania naszej strony internetowej oraz realizację podstawowych jej funkcji.

Te cookies są niezbędne do funkcjonowania naszej strony i nie może być wyłączony w naszych systemach. Możesz zmienić ustawienia tak, aby je zablokować, jednak strona nie będzie wtedy funkcjonowała prawidłowo
Te cookies pozwalają nam mierzyć ilość wizyt i zbierać informacje o źródłach ruchu, dzięki czemu możemy poprawić działanie naszej strony. Pomagają nam też dowiedzieć się, które strony są najbardziej popularne lub jak odwiedzający poruszają się po naszej witrynie. Jeśli zablokujesz ten rodzaj cookies nie będziemy mogli zbierać informacji o korzystaniu z witryny oraz nie będziemy w stanie monitorować jej wydajności.
Te cookies służą do tego, aby wiadomości reklamowe były bardziej trafne oraz dostosowane do Twoich preferencji. Zapobiegają też ponownemu pojawianiu się tych samych reklam. Reklamy te służą wyłącznie do informowania o prowadzonych działaniach. Więcej informacji możesz znaleźć w naszej polityce prywatności.
BBlogosfera

Podbeskidzie – opowieść, która dojrzewa razem ze mną i we mnie.

Podbeskidzie – opowieść, która dojrzewa razem ze mną i we mnie.

Pierwszy raz tata zabrał mnie na mecz, gdy byłem jeszcze dzieckiem. Stadion wydawał się wtedy ogromny, a trybuny dudniły jak serce całego miasta. Piłkarze byli dla mnie bohaterami, których nazwiska powtarzałem szeptem, jakby to były zaklęcia. Tego dnia nie wiedziałem jeszcze, że to nie będzie tylko chwilowe zauroczenie, ale droga na całe życie.

Dorastałem razem z klubem. Z czasem zmieniłem miejsce – już nie tylko z perspektywy kibica, który ściska szalik na trybunie. Pojawiły się inne obowiązki, inna odpowiedzialność. Nieraz trzeba było zadbać o sprawy, które nie miały nic wspólnego z grą, a jednak były równie ważne. Bywało, że najpierw dopingowałem, a chwilę później musiałem wesprzeć kogoś w ciszy, poza światłem reflektorów. Tak, jakby klub i życie przeplatały się ze sobą nierozerwalnie. I tak jest do dziś – choć rola się zmieniała, wciąż jestem tu obecny, wciąż wierny, wciąż związany pracą i sercem.

Moi dawni idole stali się z czasem bliskimi ludźmi. Z niektórymi mogłem dzielić radości i codzienność. Z innymi – przyszło mi się żegnać. Był w tym ból, ale i zaszczyt, bo odchodzili ludzie wielkiego formatu: Mariusz Jendryczko, Grzegorz Więzik, Piotr Rocki. Wspaniali pracownicy – pan Tadek, Józek, Arek. Oddani kibice, bez których stadion nigdy nie byłby taki sam: prezydent Jacek Krywult, Andrzej Hutyra czy pan Kazimierz Kiszczak, najstarszy z wiernych. Ich obecność – i ich brak – przypominają, że klub to nie tylko piłkarze i wyniki. To ludzie. I to oni są jego prawdziwą historią.

Bielsko-Biała ma wiele klubów. Każdy z nich jest cząstką sportowej mapy miasta i każdy zasługuje na pamięć i szacunek. Ale jeśli mam wskazać coś, co naprawdę jednoczy nasze miasto, coś, co bije w jego sercu najmocniej – to jest to Podbeskidzie. To ono przez trzydzieści lat było dumą Bielska. To ono stało się symbolem i znakiem rozpoznawczym, którego nie sposób pomylić z żadnym innym.

Dzisiejsze derby z Rekordem są czymś więcej niż rywalizacją. To próba – nie tylko dla piłkarzy, ale dla nas, kibiców. Próba, czy potrafimy kibicować z pasją, a jednak z kulturą. Czy potrafimy krzyczeć głośno, a jednak z szacunkiem. Czy potrafimy sprawić, że dziecko przyprowadzone przez ojca – tak jak ja kiedyś – poczuje dumę i bezpieczeństwo, a nie strach.

Dlatego proszę Was: niech derby staną się świętem, a nie bitwą. Pokażmy, że kultura kibicowania to nie pusty slogan, ale prawdziwa siła, którą mamy. Pokażmy, że Podbeskidzie to nie tylko klub, lecz wspólnota ludzi wiernych swoim barwom. Bo zwycięstwo na murawie to jedno, ale zwycięstwo na trybunach – to dopiero prawdziwa wygrana.

Dziś więc niech wygra Bielsko-Biała. Niech wygra kultura. Niech wygra pamięć o tych, których już z nami nie ma. Niech wygra nasza wspólna duma. Bo Podbeskidzie to nie historia zapisana w książkach. To historia, którą wciąż piszemy – razem.

A dziś, gdy znów usiądę obok mojego taty i brata, czuję, jak zamyka się krąg. Kiedyś to on prowadził nas za rękę, dziś razem patrzymy na boisko… i wiecie co? Chciałbym, żeby zobaczył coś co wtedy było raczkującym marzeniem, a dziś może stać się namacalną rzeczywistością. Czerwono-biało-niebieską rodzinę.

Powiązane artykuły

O nas

Portal jest miejscem spotkania i dyskusji dla tych, którym nie wystarcza codzienna dawka smutnych newsów, jednakowych we wszystkich mediach. Chcemy pisać o naszym mieście, Bielsku-Białej, bo lubimy to miasto i jego mieszkańców. W naszej pracy pozostajemy niezależni od lokalnych władz i biznesu.

Cart