Jest rok 1985. Po raz pierwszy przekraczam granicę z Niemiec Wschodnich do Zachodnich. Zasieki z drutu kolczastego, strażnicy, mur - sprawiały przygnębiające wrażenie. Opuszczałem skansen, klatkę, świat jedyny mi dotąd znany, bo ktoś oddzielił murem nasze światy, podzielił ludzi w imię polityki, sztucznie nakręcanych podziałów, różnic, kłamstw o tym kim jesteśmy my a kim oni. W tym momencie nie towarzyszyło mi uczucie strachu, ono pojawi się w drodze powrotnej. Póki co była ekscytacja, chęć zobaczenia tego lepszego innego życia, Europy.
Strach pojawił się dopiero w drodze powrotnej, głęboko schowane dolary zarobione przez trzy tygodnie miały przecież większą wartość niż pół roku pracy nauczyciela w Polsce, którym niebawem miałem zostać. W głowie kołatały się myśli, że jak znajdą tę kasę to wszystko stracę; „Oni” na granicy mogli wszystko.
Mieliśmy marzenie
Chęć zamieszkania i życia w jednej wspólnej Europie, bez murów, granic podziałów, z poczuciem wolności i prawem do wybierania sobie miejsca na ziemi - to było jedno z najważniejszych marzeń mojego pokolenia. Zobaczyć inny świat, posmakować innego życia, dać sobie szansę na odmianę swojego losu, pracować wszędzie tam gdzie się chce na świecie. Dołączyć do wspólnoty wolnych obywateli Europy, świata, bez kompleksów i ubóstwa.
Od Emigrantów do Europejczyków
Dzisiaj to wszystko mamy. Siedzimy w Rzymie i delektujemy się poranną włoską kawą, pijemy szkockiego Guinnessa w Edynburgu, czujemy się jak u siebie, tłumnie kibicując na Camp Nou naszemu rodakowi Lewandowskiemu. Mamy przyjaciół, braci, siostry w różnych zakątkach Europy i nie są tam oni na wycieczkach i w podroży. Tam żyją, mieszkają, pracują, studiują. Mamy to dzięki determinacji, odwadze, nieustępliwości setek tysięcy Polaków z mojego pokolenia, strajkujących, roznoszących ulotki, siedzących w peerelowskich więzieniach, walczących o każdy kolejny kawałek swobód i wolności. Kiedy już tę wolność sobie wyszarpaliśmy, jak szaleni rzuciliśmy się do pracy na dwa etaty, z sobotami i niedzielami, zarabiając pieniądze w Europie i inwestując w Polsce, wykorzystując nasze talenty i otwarte przed nami możliwości. Krok po kroku burzyliśmy ten mur oddzielający nas od innych, zmniejszając dystans do najbogatszych. I było nas coraz więcej i więcej na Wyspach, w Niemczech, Hiszpanii, Francji. Nie zawsze miło i sympatycznie przyjmowani, nieraz przez nacjonalistów i szowinistów w tych krajach oskarżani o najgorsze rzeczy. Wytrwaliśmy i nie daliśmy się wyrzucić, zdeptać, zepchnąć z powrotem do naszego polskiego zaścianka. Teraz kupujemy tam mieszkania, zakładamy firmy a mieszkańcy Europy z podziwem i niedowierzaniem patrzą na nasze miasta i to co udało nam się osiągnąć. I wbrew różnym hasłom nie był to cud, tylko nasza ciężka krwawica.
Nigdy więcej murów
Pewnie wielu z nas doskonale pamięta 2004 rok i wejście do Unii a cztery lata później szaleństwo, kiedy w nocy piłowaliśmy na granicach szlabany i wkraczaliśmy na całego do strefy Schengen, czyli do Europy. Wówczas głośno wybrzmiewało: Nigdy więcej murów, zasieków, zamykania granic, stawiania na nich wojska!
I dlatego teraz mam prawo, moje pokolenie ma prawo powiedzieć: histeryczna i bezsensowna kampania antyimigracyjna, sianie i budowanie nienawiści wobec obcych, straszenie Polaków - nie przyniesie nam nic dobrego. Doprowadzi jedynie do eskalacji przemocy i szowinizmu. Ofiary zawsze się znajdą. Żydzi, Ukraińcy, Hindusi – zresztą nieważne kto, przecież chodzi tylko o to, żeby na tym strachu i płynącej z niego nienawiści budować polityczny kapitał.
Ta szalona i brudna kampania zaprowadzi nas do czasów, jakich wielu z nas nie chciałoby już przeżywać. Pytanie czy się obudzimy i powiemy w końcu stop? Zasieki na granicach i mury już budujemy. Zawiesiliśmy jedno z najbardziej niezbywalnych praz człowieka: prawo do azylu. Na granicę z Niemcami wysyłamy żołnierzy. Bojówki obywatelskie przy granicy to nie fantasmagoria – tylko fakt. Naprawdę chcemy takiej Polski? Brunatnej zamiast biało-czerwonej?
Centrum Integracji Cudzoziemców w Komorowicach
W Komorowicach powstało utworzone przez Caritas Centrum Integracji Cudzoziemców, wokół którego narosło wiele mitów i nieporozumień. Kreślone są czarne scenariusze, z których żaden nie jest prawdziwy. To świetny pomysł, zresztą poprzedniego rządu PIS, wypracowany w resorcie, którym kierował poseł z Bielska-Białej, Stanisław Szwed. Chodziło o to, by uniknąć błędów popełnionych przez Zachód, żeby integrować – przede wszystkim uchodźców wojennych z Ukrainy – z polskim społeczeństwem, żeby mieli szansę stać się jego częścią, a nie żyć w enklawach jak na przedmieściach Marsylii. Staszek Szwed przecież jest znany z tego że zawsze występował po stronie tych, którzy potrzebowali wsparcia i pomocy. Może warto, żeby zabrał w tej sprawie głos i ostudził gorące głowy?
Wolę mosty od murów
Wybitny współczesny pisarz francuski Eric-Emmanuel Schmitt napisał: Historia ludzkości sprowadza się do napięcia pomiędzy dwoma elementami architektonicznymi: murem i mostem. Pełnią przeciwne funkcje. Mur oddziela, most łączy. Pierwszy zabrania, drugi pozwala. Pierwszy wyraża nieufność, drugi zaufanie. Oczywiście oba są potrzebne. Ale wolę mosty od murów.
Ja też zdecydowanie wolę mosty od murów.