W celu świadczenia usług na najwyższym poziomie w ramach naszej strony internetowej korzystamy z plików cookies. Pliki cookies umożliwiają nam zapewnienie prawidłowego działania naszej strony internetowej oraz realizację podstawowych jej funkcji.

Te cookies są niezbędne do funkcjonowania naszej strony i nie może być wyłączony w naszych systemach. Możesz zmienić ustawienia tak, aby je zablokować, jednak strona nie będzie wtedy funkcjonowała prawidłowo
Te cookies pozwalają nam mierzyć ilość wizyt i zbierać informacje o źródłach ruchu, dzięki czemu możemy poprawić działanie naszej strony. Pomagają nam też dowiedzieć się, które strony są najbardziej popularne lub jak odwiedzający poruszają się po naszej witrynie. Jeśli zablokujesz ten rodzaj cookies nie będziemy mogli zbierać informacji o korzystaniu z witryny oraz nie będziemy w stanie monitorować jej wydajności.
Te cookies służą do tego, aby wiadomości reklamowe były bardziej trafne oraz dostosowane do Twoich preferencji. Zapobiegają też ponownemu pojawianiu się tych samych reklam. Reklamy te służą wyłącznie do informowania o prowadzonych działaniach. Więcej informacji możesz znaleźć w naszej polityce prywatności.
BBlogosfera

Nierównowaga

Nierównowaga

 

W moim mieście ma odbyć się marsz przeciw imigrantom. Wezmą w nim być może udział również osoby, które szanuję i lubię.

Mieszkający w moim mieście Ukraińcy, w których kraju toczy się krwawa wojna, zagrażająca również i nam, Białorusini, którzy uciekli przed represjami i więzieniem za protesty przeciw dyktaturze Łukaszenki, Afgańczycy, których przyjęliśmy tu, bo byli naszymi sojusznikami i groziła im śmierć ze strony talibów, usłyszą głośne: „Wynocha!”, bo jak inaczej imigranci mają odebrać marsz przeciw imigrantom?

Rozumiem ludzki strach. Próby unieważniania tego strachu, wyśmiewania go, lekceważenia uważam za głupie i przeciwskuteczne. Co więcej, nie wdając się tu w szczegóły, uważam, że przynajmniej część tych obaw jest zasadna.

Nie chcę też rozstrząsać spraw sumienia, wiary, wartości moralnych, solidarności etc. Każda ze stron ma tu jakieś swoje odpowiedzi dla siebie wystarczające i raczej niezmienne.

Chciałbym natomiast, żeby doszło do całkiem serio dyskusji, w której nastąpiłaby próba rozstrzygnięcia, co jeśli nie to? Stop imigrantom i co?

Przypuśćmy, że udaje się to jakimś cudem zatrzymać. Przypuśćmy, że granice są całkowicie szczelne. Przypuśćmy, że z każdej strony. Tym, którym udało się do nas dostać, zanim granice całkiem się uszczelniły, obrzydzamy życie tak, żeby sami zechcieli wyjechać. Żadnej integracji. Izolacja i wypychanie. Przypuśćmy, że to się jakoś udaje. I co wtedy?

Przedszkola są zamykane, bo brakuje dzieci. No nie rodzą się jakoś. I nie zaczną, nie ma się co łudzić. Trend demograficzny, który trwa nieprzerwanie od wielu już lat, nie odwróci się nagle. Dlaczego miałby? Raczej będzie przyspieszał. Logiczne. Jeżeli para ma jedno dziecko, druga para ma jedno dziecko, a trzecia para wybrała bezdzietność, to z sześciu osób w następnym pokoleniu robią się dwie osoby. Konsekwencje ekonomiczne, gospodarcze i każde inne są oczywiste. Mamy więc coraz więcej pustego miejsca przy zwiększającym się naporze z zewnątrz. Co z tym zrobić? Jeżeli stop imigrantom, to jakie widzimy inne rozwiązanie? Jakieś cudowne programy państwowe zwiększające dzietność? Chyba jeszcze nikt nigdzie takich nie wynalazł. Jest jeden, który robi się sam. Bieda i głód. W społeczeństwach biednych i głodnych dzietność skacze w górę, bo większa rodzina zwiększa szanse na przetrwanie. Im więcej zamożności i sytości, tym dzietność spada, bo po co wtedy? Proste. I równowaga zostaje zachowana, gdy biedni i głodni zajmują puste miejsca zamożnych i sytych. I mogą sobie zamożni i syci stawiać nie wiadomo, jak wielkie zapory i manifestować, ile wlezie, to i tak się stanie. Jak zawsze i wszędzie w historii świata.

Rozsądnie byłoby szukać rozwiązań, jak to przeprowadzić, żeby zminimalizować strach i złe konsekwencje. Rozsądnie byłoby korzystać z doświadczeń innych nie po to, żeby powiedzieć: „My nie chcemy mieć żadnych doświadczeń i nie będziemy ich mieć”, tylko żeby uczyć się na błędach i zrobić to, korzystając z tej nauki. Powtarzanie, że my nie chcemy imigrantów i już, i wypad stąd, spowoduje jedynie nieprzygotowanie, kiedy i tak będą, i będzie ich więcej. Spowoduje jedynie zwiększenie strachu, agresji i możliwości konfliktów. To tak jakby zaminować przestrzeń, w której się mieszka.

Pamiętam, jak siedzę w tej afrykańskiej wiosce, pod Saharą, w Burkina Faso i rozmawiam z nimi:

– Jak tu można żyć? W tym świecie, który wysycha totalnie? W którym coraz większy upał zabija wszystko, co żywe? W którym biedni walczą z biednymi o dostęp do resztek wody?

– A co mamy zrobić? Gdzie mamy iść? – pytają.

Skwar, duchota, suchość, brak cienia, strach o życie dzieci, ciągły lęk przed głodem, który może przyjść jutro. Nadzieja, że Bóg pomoże.

„U nas jest tyle miejsca, tyle zieleni, tyle wody” - myślałem wtedy. Naprawdę trudno jest tam tak o tym nie myśleć.

Tej wioski już nie ma. W walkach biednych z biednymi, napadli na nią ludzie z północy, z Sahary, która się rozrasta, rozpala, rozprzestrzenia. Pamiętam tych ludzi z wioski, ich serdeczność. Pamiętam, jak się uśmiechają, jak żartują, jak patrzymy wieczorem w jedyny w wiosce telewizor, czarno-biały, śnieżący, który odbiera France24, i w którym widać europejskie miasta, baseny, parki, ludzi spacerujących w parkach, domy, zielone, nawadniane murawy stadionów etc. A potem idą spać. Na ziemi, obok swoich chat, żeby móc oddychać, bo w chatach zaduch. A od czwartej rano znów lampa, skwar.

Nie piszę tego, żeby wzbudzać współczucie. Nie wierzę w takie współczucie i nikt takiego współczucia nie potrzebuje. Chcę tylko powiedzieć, że sądzę, że to niemożliwe, żeby świat tak trwał. W stanie aż tak głębokiej, straszliwej nierównowagi. To nie ma najmniejszych szans się tak utrzymać. Wypieranie tego nie tylko nic nie zmieni, ale pogorszy sprawę, bo ostatecznie grozi jeszcze potężniejszym konfliktem.

A ci, którzy chcą sobie na tym ugrać swoje cele polityczne, niech się smażą w piekle!

 

Powiązane artykuły

O nas

Portal jest miejscem spotkania i dyskusji dla tych, którym nie wystarcza codzienna dawka smutnych newsów, jednakowych we wszystkich mediach. Chcemy pisać o naszym mieście, Bielsku-Białej, bo lubimy to miasto i jego mieszkańców. W naszej pracy pozostajemy niezależni od lokalnych władz i biznesu.

Cart