Kilka tygodni temu dopadło mnie coś o czym sam nieraz pisałem, przed czym przestrzegałem. A mimo wszystko sam stałem się ofiarą własnej niepamięci, zabiegania, skupienia na pozornie tylko ważnych rzeczach i ludziach.
Wracałem ze Skoczowa do Bielska i będąc gdzieś na wysokości Jaworza, postanowiłem zadzwonić do mieszkającego tam mojego starego przyjaciela, dobrego ducha, kogoś kto niewątpliwie kiedyś przyczynił się do tego, że wciąż jeszcze chodzę po tym świecie - pisze w BBlogsferze dzisiaj Marian Antonik. Do całego tekstu zapraszamy jak zwykle tutaj.
 
                
                
          
                                  
                               
                 
                        



 
                   
                   
                   
                   
                                 
 
                      
                     