Kiedy na początku sezonu mówiono w klubie o awansie do pierwszej ligi, byłem jednym z tych, którzy się dali nabrać trenerowi Brede i spółce.
Uwierzyłem, że po tak grającym zespole w rundzie wiosennej poprzedniego sezonu to jest możliwe. Klub nie bieduje, ma duży budżet, wszystko przemawiało „za”. Tymczasem transfery nie spełniły oczekiwań, a zmiennicy absolutnie nie zastąpili Michała Willmanna i Linusa Ronnberga. Nie jest dobrze i nie zanosi się na to, żeby coś miało się zmienić. Dlaczego? Bo mam wrażenie, ze w tym klubie nic nie działa, no może z wyjątkiem ekipy d/s promocji, ale oni przecież nie grają. Zespół totalnie nie przygotowany do sezonu, braki wytrzymałościowe widać w każdym meczu. Napastnicy zaginęli w klubowym marazmie i nie mogą się odnaleźć. Prezes: może i sympatyczny facet, ale sprawie wrażenie ciała obcego w naszym lokalnym futbolowym świecie. Właściciel: przykro to mówić, ale jedyne co potrafi to dosypywać kasy, jednak jak widać kasa nie gra.
Marka TS Podbeskidzie jest już tylko wspomnieniem dla tego szorującego po dnie Beltic II ligi klubu. To kompromitacja na niespotykaną dotąd skalę. Główni winowajcy tej katastrofy - nie zawodnicy, wbrew pozorom - mają się całkiem dobrze. Prezes kasę swoją dostanie, trener Brede ma wyśmienite kolejne miesiące przed sobą, w końcu kontraktu nie da się rozwiązać więc kasa płynie szerokim strumieniem. Nie pierwszy zresztą raz udaje mu się pobierać forsę z Podbeskidzia za nic. Tylko kibiców żal.
Pytanie jakie się pojawia, to kto przyjdzie zgasić światło?
 
                
                
          
                                  
                              .png) 
                 
                        



 
                   
                   
                   
                   
                                 
 
                      
                     