Wyobraź sobie taką sytuację: masz osiemnaście lat, jesteś utalentowanym sportowcem, właśnie zaliczasz świetny występ w ważnych międzynarodowych zawodach, interesują się tobą media. Może i nawet za bardzo interesują…
Kacper Tomasiak, polski skoczek narciarski w ostatni weekend zaprezentował się świetnie w Klingenthal w konkursie LGP. Młodzian skakał daleko, równo i pewnie. I to cieszyć powinno, szczególnie tych kibiców, którym skoki są bliskie. I dlatego, że Tomasiak udanie zadebiutował w elitarnym gronie.
Ale…
Ten JEDEN weekend wystarczył, by polskie portale sportowe zaczęły prześcigać się w tytułach: “Gigatalent”, “Nowy Małysz”, “Przyszłość polskich skoków”. Jego próby nazywano “bombami” lub “petardami”. Problem w tym, że ta fala zachwytu, choć wydaje się pozytywna, może w rzeczywistości stać się dla tak młodego zawodnika… zagrożeniem. A medialna potrzeba wykreowania nowego narciarskiego idola, może być zgubna.
Jasne, wszystko zależy od Kacpra i jego otoczenia, od jego mentalności i odporności. Bo współczesny świat, a już szczególnie media sportowe, potrafią w ciągu kilku godzin zrobić z bohatera - niedojdę. I odwrotnie: z człowieka zagubionego, potrzebującego pomocy - idola. I znów na opak. Pamiętacie w jakiej atmosferze odchodził Jerzy Brzęczek? Co większość “sportowych tub” z nim, a bardziej z niego, zrobiła? Dziś, po dobrej grze młodzieżówki… z “Wuja” znów stał się “Panem Trenerem”.
Świat sportu widział już niejedną historię, w której zbyt wczesna sława i zainteresowanie złamały młody talent. Kiedy media zaczynają traktować nastolatka jak gotowego mistrza, przestaje on mieć prawo do błędu. Każdy słabszy skok, każdy gorszy występ może stać się w przyszłości rozczarowaniem, które trzeba tłumaczyć i usprawiedliwiać. Bo i dziennikarze i kibice będą “nakręceni”, a tu taka klapa.
Psychologowie sportu podkreślają, że tego rodzaju presja, a już szczególnie w wieku dojrzewania, może być pierwszą podwaliną pod sportowe wypalenie. Bo błędy, które i Kacprowi się przytrafią, zamiast mieć formę naturalnego etapu rozwoju, w portalach sportowych będą przedstawiane jako zawód. Może i pojawią się pytania “co się dzieje z nadzieją polskich skoków?”. Ba, mam nawet pewność, że przy pierwszym kryzysie Kacper takie właśnie zdanie przeczyta. Niech porozmawia z Klemensem Murańką…
Bo media żyją dziś dla klików. Te sportowe również. Jakość dziennikarstwa sportowego spada, bo każdy z nas może zabrać telefon i zabawić się w reportera. A umówmy się, tak jak nie każdy nadaje się do bycia strażakiem czy malarzem, tak samo nie każdy nadaje się do bycia dobrym dziennikarzem. Jakkolwiek jednak błaho to nie zabrzmi, “takie czasy, trzeba się dostosować”. I obronić resztki jakościowego dziennikarstwa sportowego.
A wracając do Kacpra.
Historia zna wiele przypadków, w których nastoletni sportowiec kreowany jest na przyszłą legendę sportu. Prześledźcie sobie karierę amerykańskiego futbolisty, Todda Marinovicha. W prasie lat 80. był nazywany “dzieckiem sukcesu”. I to na długo zanim skończył szkołę. Jego ojciec i media zbudowali wokół niego mit doskonałego sportowca. Gdy presja okazała się zbyt silna, chłopak uciekł w używki i stracił wszystko. W skokach narciarskich także nie brakuje takich historii. Austriak Thomas Morgenstern jeszcze jako nastolatek był bohaterem reklam i okładek. Nazywano go “nadzieją”. Odniósł wymierne sukcesy, to fakt, ale kilka lat później publicznie przyznał, że m.in. wypalenie i presja zrujnowały jego psychikę. Podobne losy spotkały wielu sportowców, którzy stali się produktami medialnymi, zanim zdążyli stać się dojrzałymi zawodnikami.
Media są potężnym narzędziem. Potrafią pomóc zyskać sportowcom kontrakty reklamowe, a więc realne wsparcie. Ale równie szybko potrafią zniszczyć. Wystarczy, że uwaga tłumu przesunie się z “młodego bohatera” na “niespełnioną nadzieję”. Dlatego odpowiedzialność leży po obu stronach. Dziennikarze powinni umieć pisać o talencie bez tworzenia mitu i zbędnego patosu. A sportowcy mieć świadomość, że medialy lód jest cienki i, stąpając po nim, łatwo o zimną kąpiel.
Kacper Tomasiak jest dziś u progu drogi, a jego największym wyzwaniem może okazać się nie wysokość skoków, lecz wysokość, na jaką wyniosą go media. Bo blask reflektorów jest piękny tylko wtedy, gdy nie oślepia.
Nie daj się i uważaj, Kacper.




