Byłem wielce zaskoczony, gdy dowiedziałem się, że pierwszą firmą, która chciała wypuścić na rynek aparat cyfrowy był „Kodak”. Jednak decydentom zabrakło odwagi i wycofali się z projektu. Obawa przed utratą zysków z tradycyjnych filmów fotograficznych okazała się silniejsza. W konsekwencji w 2012 r. „Kodak” złożył wniosek o upadłość. Marka, która przez kilkadziesiąt lat trzęsła branżą fotograficzną straciła biznesowy instynkt. Teren zdobyli inni pionierzy. Nieistotna i przedawniona wiadomość sprawiła, że moja percepcja została pobudzona i nagle zaczęła rejestrować wszelkie starcia starego porządku z nowymi pomysłami.
Na przykład narodziny „Spotify” cyfrowej platformy do odtwarzania muzyki. Młodzi informatycy pod wodzą Daniela Eka wpadają na rewolucyjny pomysł muzycznej aplikacji. Pomimo, że produkt jest odpowiedzią na aktualne wyzwania, zderzają się z murem niechęci nagraniowych korporacji. Produkt godzi w całą dotychczasową politykę sprzedaży płyt CD. Branżowi wyjadacze wszelkimi środkami blokują inicjatywę, jednocześnie czując po kościach, że rynek sprzedaży muzyki ulega przeobrażeniom, jednak nie mają odwagi przestawić mentalnych zwrotnic. Zastanawiające jest to, że prezesi muzycznych korpo sami byli kiedyś niepokornymi prekursorami nowych trendów.
Przypominała mi się opowieść młodego człowieka, który chciał być uprzejmy i zaoferował starszej pani pomoc w sprawie zakupu biletu lotniczego z USA do Polski. Kobieta bardzo się ucieszyła i chętnie przystała, więc on wyciągnął smartfon i rozpoczął czynności zmierzające do pozyskania biletu. Starsza pani zareagowała stanowczym sprzeciwem, oświadczyła, że bilety kupuje się w okienku, że muszą się udać do budynku, w którym okienko się znajduję, tam wręczyć gotówkę, a następnie odebrać papierowy bilet. Młody człowiek ustąpił, wsiedli do samochodu i utknęli w wielkim korku w amerykańskiej metropolii, a mogło to być załatwione szybko kilkoma kliknięciami bez wychodzenia z domu.
Podobne obserwację poczyniłem podczas oglądania serialu „The Long Shadow” opartego na prawdziwej historii. Tym razem tematyka kryminalna. Walka rutyny z nieszablonowym myśleniem. W północnej Anglii w latach 70-tych grasuje nieuchwytny seryjny morderca kobiet. Lokalną społeczność na 5 lat ogarnia psychoza. Do akcji wkracza państwo brytyjskie oddelegowując do sprawy najbardziej zasłużonego i doświadczonego śledczego. Zostają wygenerowane olbrzymie środki na skale do tej pory niespotykaną oraz skierowane pokaźne kadry policyjne. Czego jesteśmy świadkami? Utytułowany as Scotland Yardu brnie z dochodzeniem w ślepą uliczkę i trzyma się jednego tropu. Giną kolejne kobiety. W międzyczasie młodsi detektywi wrzucają alternatywne pomysły odnośnie śledztwa, które są zlekceważone. Gdyby im dano posłuch, morderca dawno przebywałby w areszcie i uniknięto by kilku ofiar. Psychopata był w ręku policji kilkukrotnie. Przesłuchiwano go jako świadka na komisariacie, a służby odwiedziły go w domu robiąc rekonesans po terenie, w którym dokonano morderstwa.
"Kto się napił starego wina, nie chce potem młodego – mówi bowiem: "Stare jest lepsze" przemknęło mi przez głowę ewangeliczne przysłowie. Nie lubię, gdy system operacyjny lub program komputerowy informuje mnie o dostępnej aktualizacji, ponieważ każdy "upgrade" burzy moje utrwalone przyzwyczajenia. W głębi duszy zasada: „żeby było, tak jak było” ma się bardzo dobrze. Owszem jedną z opcji jest zablokowanie aktualizacji, ale wtedy staniemy się zupełnie niekompatybilni z rzeczywistością. Gdzieś zasłyszałem relację z urodzinowego przyjęcia. Wnuczek złożył ponad 90-letniemiu dziadkowi życzenia długiego życia. W odpowiedzi usłyszał, że dziadkowi już nie bardzo chce żyć. Co ty dziadku opowiadasz? Dlaczego nie chcesz żyć? – drążył. Ponieważ, już nie mam połączeń ze współczesnym światem, nie rozumiem tego świata – tłumaczył wyobcowany starszy człowiek.
W reakcji na powyższe, wyświetliła się w mojej głowie ikonka z komunikatem „aktualizuj wszystko”. W wyobraźni kliknąłem, przekonując siebie, że przecież aktualizacja polega na dodawaniu nowych rzeczy do zastanej bazy i nie stracę tożsamości, tylko ja rozwinę.




