Wojciech Szczęsny, zapytany niedawno przez dziennikarza Tomasza Smokowskiego o kondycję naszego futbolu, stwierdził, że polska od lat produkuje bramkarzy na dobrym poziomie. Gorzej z zawodnikami “z pola”. Szczęsny Ameryki nie odkrył i trudno się z nim nie zgodzić. Od lat pomiędzy słupkami reprezentacji, albo wielu klubów (w tym polskich), stoją przyzwoici golkiperzy. Boruc, Kuszczak, Dudek, Fabiański, Szczęsny, Skorupski, Drągowski, Grabara - to tylko te bardziej znane postaci, które nie raz, nie dwa, otrzymywały miano bohatera meczu. A kolejne produkty “polskiej szkoły bronienia” już dają o sobie znać, więc o następców raczej możemy być spokojni.
W poprzednim tygodniu obejrzałem derby Krakowa. Mecz Wieczystej z Wisłą, szczególnie w drugiej części, przebiegał pod dyktando “Białej Gwiazdy”. Nie wiem, czy wystarczyłoby palców u rąk, żeby pokazać ile sytuacji do zdobycia wyrównującej bramki stworzyła sobie Wisła. Szturmowała pole karne rywala, strzelała, ale w Wieczystej pierwsze skrzypce grał Antoni Mikułko, 20-letni bramkarz, młodzieżowy reprezentant kraju. I byłem jego grą zachwycony! Łapał i odbijał piłki w sposób niewyobrażalny. Popisywał się refleksem, przeglądem pola. Świetnie pracował na linii bramkowej. Przy straconej w końcowych minutach bramce nie mógł nic zrobić. Wpadło. To inni mogli zachować się lepiej. Tyle że jeszcze jedna sytuacja pozwala myśleć o Mikułce, jako o przyszłym filarze kadry. W wywiadzie dla TVP Sport wyszła jego… pokora.
“Jestem młodym bramkarzem, mam dwadzieścia lat, zbieram to doświadczenie i cieszę się, że mogłem w takim meczu wystąpić. Dużo wniosków do wyciągnięcia, bo to dopiero początek mojej kariery i przygody z piłką. Chcę stawiać kolejne kroki i iść do przodu. Poprzez takie mecze ja staję się lepszym bramkarzem. Z tego meczu mogę wyciągnąć też kilka momentów, gdzie mogłem się zachować lepiej. Nie do końca uważam, że wszystko było dobrze” - tak podsumował swój występ.
Z takim podejściem ten chłopak może zajść naprawdę daleko.
Dlaczego akurat dziś piszę o bramkarzach? Bo tak się składa, że na niedawnych derbach Bielska-Białej, po przeciwnych stronach boiska, stanęło dwóch młodych golkiperów. W Podbeskidziu oglądaliśmy 23-letniego Krystiana Wieczorka, moim zdaniem, jednego z lepszych (o ile nie najlepszego) zawodnika “Górali” w tamtym spotkaniu. Przy tym chciałem zaznaczyć, że nieobce mi są opinie i argumenty części kibiców, krytykujących stawianie na Wieczorka. Tyle że w meczu derbowym, kilku poprzednich czy w pamiętnym pucharowym starciu z Zagłębiem Lubin, Krystian, sportowo, zwyczajnie się broni.
W Rekordzie dostępu do bramki strzegł zaś 16-letni Wiktor Żołneczko, który w ostatnich minutach spotkania wyrósł na bohatera biało-zielonych, a jego interwencje walnie przyczyniły się do wygranej Rekordu. Jeśli dodamy do tego fakt, że w BKS-ie też stawia się na młodych bramkarzy (Filip Dyduch), to bielskie kluby tworzą naprawdę pozytywny trend, jeśli chodzi o tę newralgiczną, trudną i odpowiedzialną pozycję.
Kiedy więc Szczęsny mówi o “fabryce bramkarzy”, nie przesadza. Bielskie boiska są tego najlepszym dowodem. Szkoda tylko, że podobnej “taśmy produkcyjnej” nie mamy nad Wisłą na innych pozycjach. No, ale jak zwykli mawiać niektórzy trenerzy: “bramkarz w futbolu, to zupełnie inna dyscyplina”. I Szczęsny też tak twierdzi, a że bramkarsko doszedł wysoko, trzeba przytaknąć.