Kilka razy w życiu zdarzyło mi się usłyszeć ciszę. Rozpytałem o podobne doświadczenie wśród znajomych. Uzyskanie odpowiedzi nie było łatwe. Obserwowałem konsternację wynikającą z niecodziennego pytania: czy kiedykolwiek słyszałeś ciszę? Niektórzy musieli się dobrze zastanowić i przewertować wspomnieniowe archiwum. Ktoś zapamiętał szczególną ciszę w górach, inna osoba została nią zaskoczona w piwnicach starego gmachu. Lokalizowano ciszę we wnętrzach kościołów. Wreszcie ktoś odkopał głuszę we wspomnieniach z dzieciństwa z zapadłej wsi u dziadków. Okazało się, że nie jestem odosobniony.
Przed laty obudziłem się w noc Bożego Narodzenia i otworzyłem okno, aby wpuścić nieco rześkiego powietrza do sypialni. Na zewnątrz czekała na mnie niesamowita cisza. Była wyczuwalna, wyraźna, gęsta. Wypełniała przestrzeń. Pomimo, że była ciszą, nie była pusta. To nie był tylko brak dźwięków. Emanowała totalnym spokojem, ulgą, ładem, resetem. Wpływała kojąco na zmysły. Udzielała się. Byłem zdumiony jej wyraźną słyszalnością. Słyszałem ciszę.
Włączył się racjonalizator, który szukał logicznego wyjaśnienia ponadprzeciętnego zjawiska. Po pierwsze świat był otulony śnieżną pierzyną, która wytłumiła przestrzeń. Świąteczny czas i związany z tym brak aktywności wyeliminował większość dźwiękowych zakłóceń. Ptaki się jeszcze nie obudziły. Pogoda była bezwietrzna. Nie dochodził żaden szum, ponieważ wszyscy spali. Pewnie dlatego cisza była lepszej jakości niż zazwyczaj.
W tej afonii świata za oknem było jeszcze coś. Ta cisza przemawiała. Mówiła bezgłośnie, pozaintelektualnie. Jak się później doszukałem słowo „cisza” oznacza „milczenie”. Jednak, aby zaistniało milczenie, najpierw musi być ktoś, kto milczy. Wobec tego, czyje milczenie słyszałem?
Wróciło wspomnienie dawno temu czytanych teologicznych rozważań jakiegoś zakonnika na temat sposobów objawiania się Boga w Starym Testamencie. Autor opisywał przypadek, gdy Stwórca przyszedł jako „głos czułego milczenia”, tak to brzmiało dosłownie w oryginalnym hebrajskim tekście. Prawdopodobnie tłumaczowi Biblii Tysiąclecia przy tym paradoksalnym sformułowaniu zawiesiły się zdolności translatorskie i użył wyrażenia „szmer łagodnego powiewu”. Wprawdzie moje spotkanie z cichością nie miało takiego charakteru i nie pamiętam żadnych czułości, to było mi w obecności ciszy/milczenia dobrze i bezpiecznie.
W Krakowie na Katedrze Mechaniki i Wibroakustyki AGH zbudowano komorę bezechową, której ściany pochłaniają 99 % dźwięków. W Minneapolis osiągnięto lepszy efekt 99,99 % absorbcji i jest to najcichsze miejsce na świecie. Moja cisza, którą spotkałem za oknem była naturalna i niewygenerowana. Zapewne nie była tak sterylna jak w komorach, to jednak mocno zapisała się w pamięci i zmysły dobrze ją wspominają. Zdarzała mi się budzić w nocy i otwierać okno, ale ciszy o takim natężeniu jak wtedy nie znajduję. I nadal nurtuje mnie pytanie: czyje milczenie usłyszałem w noc Bożego Narodzenia? Kto wtedy milczał?




