Urlop, przerwa, chwila , moment kiedy w końcu rzucasz wszystko wypinasz się z kieratu, i na moment stajesz się wolnym ptakiem. Za sobą zostawiasz to co jest Twoim „dniem za dniem” i wdychasz powietrze pełną piersią.
Stan w którym wiesz, że możesz tak po prostu powiedzieć „poddaje się i niech się toczy a ja sobie tu poleżę, popatrzę w niebo i poczekam aż się samo zadzieje” – właśnie się zaczął. Leżysz więc sobie na tej plaży, prażysz się w słońcu i jest Ci dobrze. Niby tak mało a tak wiele radości może sprawić… Masz w końcu chwilę, żeby w tym nic nie robieniu, pomyśleć o czymś więcej niż tylko tu i teraz.
I tak pomiędzy „plażingiem”, konsumpcją a zwiedzaniem kawałka nieznanego mi świata nasunęło mi się kilka refleksji.
W drodze na słoneczne wybrzeże Bułgarii mieliśmy okazję zjeść kolację w Budapeszcie, śniadanie w Belgradzie a w drodze powrotnej obiad w Bukareszcie. Trochę wariactwo, ale konkluzja najważniejsza z tej wyprawy to głęboka i przyjemna duma że jestem Polakiem. Zrobiliśmy ogromny i niesamowity krok do przodu przez ostatnie ponad 30 lat. Mieszkamy w pięknym, czystym kraju z dobrymi drogami, zadbanymi miastami, ze świetną infrastrukturą. Dlaczego tego nie widzimy na co dzień? Tylko marudzimy i narzekamy. My Polacy jesteśmy szczęściarzami, mieszkamy w bogatym kraju, gdzie komfort życia jest na bardzo dobrym poziomie. Pewnie że nie jest idealnie ale…
Jeśli ktoś nie rozumie jakim dobrodziejstwem jest mieszkanie we wspólnej Europie a nie poza nią, to zapraszam na wycieczkę do Serbii: jak postoi w korkach na granicy, przejdzie kontrolę w jedną i druga stronę, internet w telefonie i połączenia z domem nie będą już takie tanie i proste jak w UE, to może chociaż na chwilę się zastanowi i zobaczy jak to jest żyć na manowcach normalnego świata.
To kapitalne uczucie wszędzie dookoła, obojętnie w jakiej części Europy spotykać Polaków, uśmiechniętych, wyluzowanych, wolnych, którzy z gastarbeiterów zamienili się w cenionych i pożądanych turystów.
Dobrze jest na chwilę dać sobie spokój ze słuchaniem lub czytaniem wiadomości z Polski, szczególnie tych od polityków – to jedna z tych przemian społecznych po 1989 roku, która nam się totalnie nie udała. Jeśli dzisiaj ktoś psuje Polskę to nie przysłowiowy Kowalski , tylko Ci z pierwszych stron wiadomości. To największe zagrożenie jakie dzisiaj widzę.
Na plaży tłumy: Polacy, Bułgarzy, Niemcy, Czesi i mnóstwo innych. W tym tyglu ras, narodowości języków, nie przebija się język nienawiści, który serwują nam różni zbawiciele świata, przekonując, że inni to zło. Nie czuję tego, nie widzę i nie mam obaw. Ludzie chcą być szczęśliwi, chcą się cieszyć życiem, tańczyć, śpiewać – tak jak tu w Słonecznym Brzegu. Co zwycięży? Wizja świata wspólnego, dobrego, kolorowego czy damy się pochłonąć filozofii walki, nienawiści, agresji. To pytanie, które do mnie wraca, niepokoi, smuci, burzy stan spokoju i wolności, zagłusza śpiew i muzykę odchodzącego lata, która jeszcze gdzieś dźwięczy mi w uszach. Gdzieś w tych wspomnieniach przypomniał mi się taki kawałek wiersza Broniewskiego, który śpiewaliśmy jako jeden z protest songów w liceum;
„ Człowiek jest mądry, dobry, spokojny,
Ufny w swój rozum, w myśl niepodległą..”
I tego będę się trzymał.