W celu świadczenia usług na najwyższym poziomie w ramach naszej strony internetowej korzystamy z plików cookies. Pliki cookies umożliwiają nam zapewnienie prawidłowego działania naszej strony internetowej oraz realizację podstawowych jej funkcji.

Te cookies są niezbędne do funkcjonowania naszej strony i nie może być wyłączony w naszych systemach. Możesz zmienić ustawienia tak, aby je zablokować, jednak strona nie będzie wtedy funkcjonowała prawidłowo
Te cookies pozwalają nam mierzyć ilość wizyt i zbierać informacje o źródłach ruchu, dzięki czemu możemy poprawić działanie naszej strony. Pomagają nam też dowiedzieć się, które strony są najbardziej popularne lub jak odwiedzający poruszają się po naszej witrynie. Jeśli zablokujesz ten rodzaj cookies nie będziemy mogli zbierać informacji o korzystaniu z witryny oraz nie będziemy w stanie monitorować jej wydajności.
Te cookies służą do tego, aby wiadomości reklamowe były bardziej trafne oraz dostosowane do Twoich preferencji. Zapobiegają też ponownemu pojawianiu się tych samych reklam. Reklamy te służą wyłącznie do informowania o prowadzonych działaniach. Więcej informacji możesz znaleźć w naszej polityce prywatności.
BBlogosfera

KOR i dzieci na pilota

KOR i dzieci na pilota

O rodzicach dopingujących swoje pociechy w czasie meczów piłki nożnej napisano już setki, jeśli nie tysiące artykułów. Raczej nie miały one pozytywnego wydźwięku. Najmłodszych niekiedy określano "dziećmi na pilota". A niektórym grupom dorosłych, stojącym za linią boczną boiska, nadano nazwę "Komitetu Oszalałych Rodziców". Oczywiście, nie każdy kibicujący najmłodszym do KOR-u należy, to warto zaznaczyć, ale problem jest powszechny.

Nie ma dziecięcego turnieju – a trochę ich od kilku lat odwiedzam – na którym nie pojawiłaby się większa bądź mniejsza grupa KOR. Najczęściej można poznać ją po stałych, niekończących się podpowiedziach. Tata i mama wykrzykują do syna bądź córki, która powinna samodzielnie myśleć w trakcie gry, co ma robić. "Podaj", "strzelaj", "wybij", "kiwaj" – wypowiadane seriami, niczym z karabinu maszynowego - nie pomaga, a wręcz zabija piłkarski talent u najmłodszych. Niszczy samodzielność. Bywa i tak, że niektórzy najmłodsi zawodnicy wręcz zerkają z boiska w kierunku rodzica, czekając na kolejną wskazówkę. W najmniejszych akademiach często jest to bagatelizowane, ale w tych wielkich trenerzy zwracają na takie zachowanie uwagę i nie boją się postawić sprawy na ostrzu noża.

W jednym podcastów usłyszałem historię ze szkółki Manchesteru City. Otóż młody, bardzo zdolny zawodnik w trakcie treningów czy meczów nieustannie spoglądał w kierunku siedzącego na trybunie ojca. Szkoleniowcy zauważyli to i zaprosili tatę, a potem syna na rozmowę. Okazało się, że po każdym dobrym lub słabszym zagraniu dziecko patrzyło, jak reagował tata. Bo wyszło na jaw, że mężczyzna ciągle je oceniał. W drodze na trening mówił, co ma robić. Wracając omawiał, jak powinien zachować się w takiej, a nie innej sytuacji. I ostatecznie mężczyzna dostał ultimatum: "albo przestanie przychodzić na treningi syna, albo może przejść do innej akademii". W ten sposób szkoleniowcy chcieli zadbać o samodzielność utalentowanego chłopca. Co zrobił ojciec? Przemyślał sprawę i przez jakiś czas nie śledził, jak ćwiczy syn.

Ale członkowie KOR mają niekiedy jeszcze gorsze oblicze. Są i tacy, którzy krzyczą w kierunku każdego gracza "swojej" drużyny i za nic mają, że obok stoją jego rodzice, albo uwagę zwraca trener. Są i tacy, którzy nie żałują uszczypliwości przeciwnikom, często 6- lub 7-letnim dzieciom. Brak reakcji trenerów w takim wypadku może skończyć się tym, że mały pasjonat futbolu, czy sportu w ogóle, zwyczajnie się do niego zrazi. Dlatego warto uświadamiać rodziców.

Kanadyjski Związek Hokejowy wyprodukował jakiś czas temu film, w którym "odwraca role" i to dzieci podpowiadają rodzicom, tyle że w trakcie gry w golfa. Wywierają presję, oceniają. Wymowne są to obrazki. Ale i w Polsce doczekaliśmy podobnej akcji. Siedem lat temu Piast Gliwice opublikował na swoim kanale YouTube film "Nie patrz jak gram". Warto go zobaczyć:

Przykre jest to, że minęło siedem lat, a problem wciąż nie zniknął. Wystarczy wybrać się na jakikolwiek dziecięcy turniej. Potem dobrze się przysłuchać… KOR – w większej bądź mniejszej liczbie – na pewno się znajdzie.

Powiązane artykuły

O nas

Portal jest miejscem spotkania i dyskusji dla tych, którym nie wystarcza codzienna dawka smutnych newsów, jednakowych we wszystkich mediach. Chcemy pisać o naszym mieście, Bielsku-Białej, bo lubimy to miasto i jego mieszkańców. W naszej pracy pozostajemy niezależni od lokalnych władz i biznesu.

Cart