W celu świadczenia usług na najwyższym poziomie w ramach naszej strony internetowej korzystamy z plików cookies. Pliki cookies umożliwiają nam zapewnienie prawidłowego działania naszej strony internetowej oraz realizację podstawowych jej funkcji.

Te cookies są niezbędne do funkcjonowania naszej strony i nie może być wyłączony w naszych systemach. Możesz zmienić ustawienia tak, aby je zablokować, jednak strona nie będzie wtedy funkcjonowała prawidłowo
Te cookies pozwalają nam mierzyć ilość wizyt i zbierać informacje o źródłach ruchu, dzięki czemu możemy poprawić działanie naszej strony. Pomagają nam też dowiedzieć się, które strony są najbardziej popularne lub jak odwiedzający poruszają się po naszej witrynie. Jeśli zablokujesz ten rodzaj cookies nie będziemy mogli zbierać informacji o korzystaniu z witryny oraz nie będziemy w stanie monitorować jej wydajności.
Te cookies służą do tego, aby wiadomości reklamowe były bardziej trafne oraz dostosowane do Twoich preferencji. Zapobiegają też ponownemu pojawianiu się tych samych reklam. Reklamy te służą wyłącznie do informowania o prowadzonych działaniach. Więcej informacji możesz znaleźć w naszej polityce prywatności.
BBlogosfera

Nuż w bżuhu, czyli o zakresach reformy ortografii

Nuż w bżuhu, czyli o zakresach reformy ortografii

Nadchodzi reforma ortografii języka polskiego. Decydująca o takich sprawach Rada Języka Polskiego postanowiła, że od 1 stycznia 2026 roku obowiązywać będzie zespół nowych zasad pisowni, które odpowiadają zgłaszanym przez lata postulatom. Ale czy owe zmiany, w doniesieniach prasowych i internetowych określane jako „wielkie” albo przynajmniej „duże”, są naprawdę aż tak rewolucyjne?

Jeżeli przyjrzeć się pułapkom zastawianym na uczniów w dyktandach, to chyba żadna z nich nie doczekała się uwzględnienia we wprowadzanej reformie. Każdy może zapoznać się z wykazem zatwierdzonych zmian i dlatego nie ma potrzeby przytaczać ich tutaj. Jak wyjaśnia RJP, zmiany mają przynieść „korzyść w postaci uproszczenia i ujednolicenia zapisu poszczególnych grup wyrazów i połączeń, eliminacji wyjątków, a także likwidacji przepisów, których zastosowanie jest z różnych powodów problematyczne […]. To zaś przyczyni się do zmniejszenia liczby błędów językowych oraz – być może – umożliwi piszącym skupienie się na innych niż ortograficzne aspektach poprawności tekstu.” Cel słuszny, ale chyba nieco oddalony od oczekiwań osób, które na co dzień zmagają się z językiem polskim czy to w szkole, czy też zawodowo jako korektorzy lub copywriterzy.

W 1921 roku w Krakowie i Warszawie ukazała się jednodniówka futurystów polskich z Brunonem Jasieńskim na czele. Zatytułowana była Nuż w bżuhu i w całości napisana fonetycznie, co dla czytającego stanowi do dzisiaj całkiem spore wyzwanie. Lecz była to bardziej prowokacja artystyczna niż językowa i nie chodzi oczywiście, aby taką formę zapisu języka wprowadzić w życie, co skończyłoby się na pewno wielką katastrofą. Ale jeśli mowa o „u” i „ó”, „ch” i „h” czy „rz” i „ż” to chętnie poznam kogoś, kto odróżnia we współczesnych czasach ten zapis w wymowie. I chociaż jest on uzasadniony historycznie i niewątpliwie jest też dowodem na ewolucję i rozwój naszego języka, na pewno nie upraszcza, nie likwiduje wyjątków i nie zmniejsza liczby błędów językowych.

Nie postuluję z tego miejsca rewolucji w języku polskim, raczej chętnie zobaczyłbym, że zmiany w obowiązującej ortografii zmierzają w kierunku ułatwiającym komunikację za pomocą języka. Z czasem może doczekamy się, że owa komunikacja będzie celem podstawowym, a wymianą „o” na „ó” zajmować się będą tylko badacze językowej historii. Póki co jednak pozostaje nam do sprawdzania pisowni bogactwo wiedzy internetowej, bo papierowe słowniki w odwrocie. A błędów przecież robić nie wolno.