Za dwa tygodnie nasze dzieci wrócą do szkół. Do dzwonków, klasówek, systemu oceniania. Do ławki, w której spędzą więcej godzin niż przy stole z własną rodziną.
I znów się zacznie: wyścig po stopnie, korepetycje, zajęcia dodatkowe, a wieczorami – zmęczone oczy nad zeszytami.
Ale pytam jako ksiądz – i jako człowiek: po co to wszystko, jeśli nasze dzieci nie uczą się najważniejszego?
Bo widzę wiele rodzin, które troszczą się o edukację, ale gubią wychowanie.
Widzę rodziców, którzy kupują najnowsze podręczniki, ale nie mają czasu, by posłuchać, co dziecko czuje. Widzę dzieci, które potrafią błyszczeć na olimpiadach, ale nie potrafią przytulić młodszego brata.
Nie zapomnę pewnej rozmowy z nastolatkiem. Powiedział: „Proszę księdza, ja mam dobre oceny, mama jest dumna. Ale wie ksiądz, co boli najbardziej? Że w całym tygodniu nie mam ani jednego dnia, żebym mógł z nią po prostu pogadać. Mama ciągle w pracy. A jak wróci, jest zmęczona. I wie ksiądz, że ja już wolę tę piątkę z fizyki niż jej uśmiech, którego nie widziałem od miesięcy”.To jest bicz, który tnie głębiej niż każda jedynka.
Ile takich dzieci nosi w plecaku samotność?
Ile takich dzieci siedzi w ławce obok naszego syna czy córki – uśmiechają się, a w środku są poranione, bo w domu brakuje nie podręczników, ale miłości?
Powiedzcie mi, drodzy Rodzice – co ważniejsze: żeby dziecko znało wszystkie wzory chemiczne, czy żeby wiedziało, że ma ojca i matkę, którzy zawsze go kochają?
Co ważniejsze: piątka z matematyki, czy to, żeby syn kiedyś potrafił stanąć przy szpitalnym łóżku chorej żony i być jej wierny?
Co ważniejsze: znajomość historii starożytnego Rzymu, czy to, by córka umiała powiedzieć: „przepraszam, wybaczam, kocham”?
Bo szkoła może wychować specjalistów, ale tylko rodzina wychowa ludzi.Szkoła nauczy pisać wypracowania, ale tylko dom nauczy pisać sercem. Szkoła przygotuje do matury, ale tylko rodzice przygotują do życia.Dlatego pytam – jako ksiądz, który słucha w konfesjonale tylu poranionych ludzi:
Czy chcemy, żeby nasze dzieci były świetnie wykształcone, a jednocześnie głodne miłości?
Czy chcemy, żeby znały wszystkie języki obce, a nie znały języka serca?
Czy chcemy, żeby umiały latać na Marsa, ale nie umiały utrzymać własnego małżeństwa?
Za dwa tygodnie wrócą do szkoły.
A my – dorośli – powinniśmy wrócić do pytania o hierarchię wartości.
Bo jeśli nie odpowiemy na to pytanie teraz, to za kilka lat nasze dzieci nie zapytają nas o zadanie domowe. Zapytają: „Tato, mamo – dlaczego mnie tak naprawdę nigdy nie było dla was?”.
I na to pytanie nie ma podręcznika.
I wtedy naprawdę tornistry okażą się cięższe niż sumienia.