W celu świadczenia usług na najwyższym poziomie w ramach naszej strony internetowej korzystamy z plików cookies. Pliki cookies umożliwiają nam zapewnienie prawidłowego działania naszej strony internetowej oraz realizację podstawowych jej funkcji.

Te cookies są niezbędne do funkcjonowania naszej strony i nie może być wyłączony w naszych systemach. Możesz zmienić ustawienia tak, aby je zablokować, jednak strona nie będzie wtedy funkcjonowała prawidłowo
Te cookies pozwalają nam mierzyć ilość wizyt i zbierać informacje o źródłach ruchu, dzięki czemu możemy poprawić działanie naszej strony. Pomagają nam też dowiedzieć się, które strony są najbardziej popularne lub jak odwiedzający poruszają się po naszej witrynie. Jeśli zablokujesz ten rodzaj cookies nie będziemy mogli zbierać informacji o korzystaniu z witryny oraz nie będziemy w stanie monitorować jej wydajności.
Te cookies służą do tego, aby wiadomości reklamowe były bardziej trafne oraz dostosowane do Twoich preferencji. Zapobiegają też ponownemu pojawianiu się tych samych reklam. Reklamy te służą wyłącznie do informowania o prowadzonych działaniach. Więcej informacji możesz znaleźć w naszej polityce prywatności.
BBlogosfera

Złuda

Złuda

4 września 1939 r. Piotr był we Francji, dokąd wyjechał był do pracy. 1 września, w dzień wybuchu wojny, skończył osiemnaście lat. Nie sądzę, żeby znał język francuski na tyle, aby zrozumieć wszystko, co mówią w wiadomościach we francuskim radiu albo żeby czytać francuskie gazety. Nie bardzo miał kiedy i gdzie się uczyć. Znał go pewnie na poziomie niezbędnym do komunikacji w pracy fizycznej, którą wykonywał. Co mógł wiedzieć? Jaki zakres informacji mógł do niego wtedy dotrzeć? Mógł zrozumieć nagłówek w gazecie o tym, że Niemcy napadli na |Polskę. Mógł zrozumieć, że Francja do tej wojny przystąpiła w obronie Polski. Mógł wiedzieć, że polskie miasta są bombardowane. Mógł zobaczyć w gazecie zdjęcie gruzów i ofiar. To wszystko. Nie miał gdzie się dowiedzieć, ani sprawdzić więcej. Nie miał żadnych perspektyw, aby w najbliższym czasie dowiedzieć się czegoś więcej. Musiał na podstawie tej wiedzy podjąć decyzje. Kluczowe decyzje dla całego dalszego życia.

I pierwszą myśl mam taką, że dziś świat jest gdzieś na drugim biegunie, jeśli chodzi o dostęp do informacji. Na temat każdej obecnie toczącej się na świecie wojny, nie tylko tej najbliższej, możemy w ciągu kilku minut zebrać sporo informacji na temat jej przebiegu, aktualnego stanu, rozmieszczenia wojsk, liczby ofiar. Możemy ściągnąć i wydrukować mapy, wykresy i plansze przejrzyście pokazujące proporcje sił, kierunek marszu, miejsca nalotów i ostrzałów itp. itd. W ciągu kolejnej godziny możemy zapoznać się z opiniami ekspertów, komentatorów, publicystów przybliżających tło, konteksty oraz snujących konkretne prognozy. Czy to wojna w Ukrainie, czy w Sudanie, czy w Jemenie, czy w Azerbejdżanie, czy wojna właśnie dziejąca się dziś, czy przed chwilą, czy przed laty, czy ta, która dopiero się zbliża, mamy w zasięgu ręki morze materiałów, analiz, ekspertyz, wyjaśnień o różnym stopniu trudności, od najprostszych do najbardziej wymagających intelektualnie. Nie ma prawie żadnych ograniczeń językowych. Tekst z dowolnej strony w prawie każdym możliwym języku możemy w sekundzie przetłumaczyć. Możemy nawet, jeżeli chcemy się w to plątać, dość łatwo znaleźć w sieci kogoś, kto akurat tam teraz jest i zagadać do niego, korzystając z któregoś z komunikatorów.

I zastanawiam się, czy gdyby Piotr, mój osobisty dziadek, miał taką paletę możliwości, jeśli chodzi o dostęp do informacji, jaką my dysponujemy, co by to zmieniło? Gdyby szybko wyguglał informacje pokazujące błyskawiczny postęp sił niemieckich i skalę zniszczeń w Polsce, gdyby skontaktował się przez komunikator z rodziną i znajomymi w Polsce i dowiedział się od nich, jak jest, gdyby poznał opinie ekspertów i komentatorów, co do prognozowanych dalszych losów tej wojny oraz dalszego zaangażowania Francji, to co? Czy to by coś zmieniło? Myślę, że mogłoby go to przytłoczyć. Ale czy odwiodłoby od tego, co i tak zrobił, czyli zaczął szukać możliwości wstąpienia do wojska, żeby się bić w obronie Polski? Co się w końcu udało pół roku później, gdy powstało polskie wojsko we Francji, wraz z którym później bił się w obronie Francji.

Pytanie brzmi, czy ten ogrom informacji, jaki nas otacza, wpływa na nasze decyzje, czy tylko na nasz osobisty nastrój w tym momencie? Wydaje mi się, że jego decyzja nie miała nic wspólnego z niedoborem, czy nadmiarem informacji, ale z tym, czym w ogóle kierował się w życiu. A to, czym się kierujemy to jest wybór innego rodzaju, niezwiązany z codzienną dawką informacji o wydarzeniach.

I druga myśl to, czy my rzeczywiście wiemy coś więcej. Czy te wszystkie wykresy i informacje oraz komentarze rzeczywiście budują w nas jakąś wiedzę? Czy tylko wrażenie? Czy to wszystko nie jest nastawione na budowanie w nas wrażenia, że wiemy więcej?

Pewien generał z pewnej niepopularnej dziś powieści o wojnach napoleońskich mawiał, że nikt nie jest w stanie wiedzieć, co się dzieje na wojnie w trakcie jej trwania, bo to jest za duży ogrom wszystkiego i niezliczona liczba zmiennych. Ani szeregowiec, ani cywil, ani czytelnik gazety z drugiego końca świata, ani dowodzący kampanią generał. Każdy ma do wglądu maleńki wycinek. Tyle, ile widzi przed sobą. Żołnierz – drugiego żołnierza i to, co w zasięgu spojrzenia, generał – wykresy i widok ogólny. Można mieć z grubsza jakiś niedokładny zarys całości.

Piotr miał tę przewagę nad nami, że nie mógł mieć złudzeń, że wie. Tymczasem dzisiejszy świat nieustannie aktualizowanych newsów daje nam złudzenie, ba, niezbitą pewność, że wiemy. Że wystarczy śledzić i wiemy, że wiemy.

Piotr miał tę przewagę nad nami, że nie mógł się zwolnić z decyzji odwlekaniem, dopóki nie będzie wiedział jeszcze więcej, dopóki się coś nie wyjaśni itp. Bo wiedział, że raczej na pewno nie będzie wiedział nic więcej. Jest wojna. Napadli. Trwa. Tyle. W tej sytuacji już bez dalszego rozkminiania, musiał odwołać się do tego, co powinien zrobić. Generalnie do wyboru były trzy opcje: 1) nic, 2) uciekać, 3) włączyć się. Generalnie zawsze do wyboru są te trzy. Generalnie ten wybór zapada w nas na długo wcześniej, zanim przyjdą informacje, wobec których musimy go dokonać. Chodzi mi o to, że Piotr, jak sądzę, nie musiał wiedzieć niczego więcej. I nikt, no dobra, większość z nas nie musi.

A cała informacyjna codzienność przelewająca, kotłująca się wokół nas, wdzierająca się nam do oczu i uszu, bywa ciekawa, bywa pożyteczna, bywa miażdżąca, bywa i ogłupiająca, ale niczego nie powoduje, niczego nie zmienia. Przepływa i spływa. I wpływa następna fala, i następna.

Piotr chciał mieć więcej wiedzy, ale nie tej codziennej. Chciał zgromadzić wiedzę o świecie. O całym świecie. Trwalszą. Dlatego założył ten zeszyt. Opisywał w nim świat. Same konkrety. Powierzchnie krajów, stolice, rzeki, pasma gór, jak się wytapia stal, jakie są pierwiastki itp.

Przypomina mi się rocznik z Sankt Gallen z VIII wieku, zapisy z lat 709-732. Przepisałem je kiedyś. Znalazłem je teraz ponownie. Oto świat informacji mnichów z Sankt Gallen sprzed wieków. Po lewej rok, po prawej wydarzenie:

709. Ciężka zima. Zmarł książę Gotfryd.

710. Ciężki rok i kiepski urodzaj.

712. Wszędzie powódź.

714. Zmarł Pippin.

718. Karol spustoszył Saksonię, szerząc zniszczenie.

720. Karol walczył z Sasami.

721. Teodor wyparł Saracenów z Akwitanii.

722. Doskonałe plony.

725. Saraceni przybyli po raz pierwszy.

731. Zmarł Błogosławiony Beda, prezbiter.

732. Karol walczył z Saracenami pod Poitiers w sobotę.

Reszta spłynęła bez śladu.

 

Powiązane artykuły

O nas

Portal jest miejscem spotkania i dyskusji dla tych, którym nie wystarcza codzienna dawka smutnych newsów, jednakowych we wszystkich mediach. Chcemy pisać o naszym mieście, Bielsku-Białej, bo lubimy to miasto i jego mieszkańców. W naszej pracy pozostajemy niezależni od lokalnych władz i biznesu.

Cart