Dzisiaj o godz. 11.00 na Zamku Sułkowskich będą królować wiersze i słowa. Jednym z gości będzie bielski poeta Jan Picheta.
Krakowski Salon Poezji, tym razem będzie okazją do celebrowania 35-lecia Oddziału Śląskiego Stow. Pisarzy Polskich. Gośćmi specjalnymi będą a może raczej gospodarzami będę prezes oddziału dr Jolanta Trela-Ptaszyńska z Katowic, zastępca prezesa Leszek Nowara z Gliwic i bielszczanin - sekretarz Jan Picheta. Nasze miasto będzie reprezntował ten ostatni. Jan Picheta to człowiek wielu talentów i profesji. Absolwent polonistyki Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach, trener piłki nożnej, dziennikarz, animator kultury. Pomysłodawcą i jurorem najstarszej imprezy literackiej dla dzieci i młodzieży w Polsce – Ogólnopolskiego Przeglądu Dziecięcej i Młodzieżowej Twórczości Literackiej „Lipa”. Autor pięciu tomów wierszy, książki krytyczno-literackiej i czterech książek reporterskich jest znany i ceniony w środowisku literackim.
Tomasz Jastrun o jego poezji pisał tak: – Wiersze Jana Pichety bywają delikatne, można nawet powiedzieć kobiece, ale zarazem są jak najbardziej męskie, czasami nawet brutalne. Ta gra delikatności i mocy odbywa się czasami w jednym utworze... Autor lubi krótkie wiersze, stąd liczne miniaturki w stylu haiku, czasami z próbą dowcipu i ironii...
A Marta Trzeciak w swojej recenzji pisała o bielszczaninie i jego rymach : Jan Picheta jest poetą sensu. Z zasady nie używa przesadnej ilości słów. Do gołego sensu dochodzi drogą eliminacji słów, których może być za dużo. W efekcie w jego wierszach znaczy każdy wers i każdy składnik wersu. Razem tworzą całość, która uderza jak kamyk w skroń. Celnie i ostrzegawczo. Osiągnięcie takiego efektu jest możliwe tylko przy bezwzględnej świadomości celu, do którego się zmierza. Żeby tak pisać, potrzeba jasnego spojrzenia i wielkiej dyscypliny.
Poniżej klika strof autorstwa Jana Pichety
urok tak rzadko spotykany
jesteś dziełem sztuki
dziewczyna z perłą
ludzie na moście
przydrożny piesek
***
rozbieram cię ze wszystkich fatałaszków
paznokci skóry żył
stoję przed twoją nagą duszą
spowiadam się czemu grzeszyłem
tak mało
***
poranne rany
które zadały mi kotki
ta dzika i ta domowa
tak bardzo podobne
nic dziwnego
moja krew
***
nie wpadłem ci w oko głęboko
przy brzegu ocean nawet
jest do kostek
***
gdy odchodzisz
trzymam w dłoni już tylko
porwane palce wiatru




