„To dobra i odpowiedzialna decyzja — zgodna z polskim prawem i w interesie Państwa Polskiego”. „To jest bardzo niespójne. Decyzja ma charakter polityczny. To dla nas nie do zaakceptowania”.
Autorem obu tych wypowiedzi jest minister sprawiedliwości, Waldemar Żurek. Pierwsza z nich, ta pozytywna, dotyczy odmowy wydania przez sąd Wołodymyra Żurawlewa, Ukraińca, podejrzewanego o udział w wysadzeniu Nord Stream. O ekstradycję wystąpił niemiecki wymiar sprawiedliwości, ale Sąd Okręgowy w Warszawie odmówił, używając m.in. argumentu, że w czasie wojny obrona nie stanowi przestępstwa.
Druga z wypowiedzi ministra, ta negatywna, jest reakcją na decyzję warszawskiego sądu, odmawiającą zgody na wystosowanie Europejskiego Nakazu Aresztowania wobec Marcina Romanowskiego, który otrzymał azyl na Węgrzech. W uzasadnieniu sąd wskazał jako jedną z przyczyn polityczne ingerencje w postępowanie polskiego wymiaru sprawiedliwości w sprawie Romanowskiego. Użył przy tym sformułowań, które zszokowały opinię publiczną, m.in. o „kryptodyktaturze”.
Dlaczego łączę te dwie, tak różne przecież sprawy? Nie tylko z powodu tego, że do obu uznał za stosowne odnieść się publicznie i jednoznacznie minister Żurek, co wcale nie jest standardem w starszych od naszej demokracjach, gdzie politycy raczej unikają oceniania decyzji sądów. Jednak najważniejszym łącznikiem tych dwóch spraw i tych dwóch ministerialnych wypowiedzi jest osoba sędziego, który wydał oba orzeczenia.
Dariusz Łubowski jest sędzią z trzydziestoletnim stażem, czyli tzw. „paleosędzią”. Specjalizuje się w prawie międzynarodowym, przez kilka lat był delegowany do Ministerstwa Sprawiedliwości, w którym też zajmował się międzynarodowym obrotem prawnym. Jest autorem publikacji prawniczych z tej dziedziny. Już wcześniej orzekał w kilku głośnych sprawach. Między innymi w 2019 roku nie wydał Szwecji ojca, który odebrał dwójkę swoich dzieci z rodziny zastępczej i uciekł z nimi do Polski (dodatkowy rozgłos sprawie zapewniło to, że ojciec był Rosjaninem a rodzina zastępcza była muzułmańska). Natomiast Łukaszence odmówił wydania jednego z założycieli opozycyjnego kanału NEXTA, za co jest ścigany przez białoruski wymiar sprawiedliwości.
Nie ośmielę się rozstrzygać, czy sędzia Łubowski ma rację czy nie. Ale jestem pewien, że fakt iż decyzje sędziego Łubowskiego budzą tak odmienne emocje ministra sprawiedliwości (i nie tylko jego, minister służy tutaj jako przykład), wystawia jak najlepsze świadectwo sędziowskiej niezależności. I przywraca wiarę w to, że „jeszcze będzie normalnie”, nawet w sądach.
Kto wie, czy najciekawszy akt tego sądowego dramatu nie jest jeszcze przed nami. Minister Żurek zapowiedział ponowny wniosek o wydanie ENA. Powinien on trafić do tego samego Sądu Okręgowego w Warszawie. Kilka tygodni temu minister uchylił mechanizm losowania sędziów, teoretycznie więc Prezes Sądu może przydzielić sprawę innemu sędziemu, który – być może – inaczej spojrzy na sprawę Romanowskiego. Sęk w tym, że od 2018 roku sędzia Łubowski jest jedynym sędzią w sekcji obrotu zagranicznego Sądu Okręgowego, więc wszystkie sprawy i tak do niego trafiają, z losowaniem czy bez. Czy w ministerstwie o tym wiedzą i jak z tego wybrną? Kupujcie popcorn i śledźcie newsy!




