Już w niedzielę stadion przy ul. Żywieckiej może stać się areną bardzo ciekawego widowiska i to pod wieloma względami. Dla mnie to kawałek mojej własnej historii.
Po pierwsze mecz derbowy TS Podbeskidzie z Rekordem Bielsko-Biała, to wystarczający powód, żeby sympatycy i kibice obu klubów licznie zasiedli na stadionie. Jeszcze kilka lat temu nikt by w to nie uwierzył, że na tym poziomie rozgrywkowym znajdą się dwa kluby z Bielska – Białej. To musi cieszyć. Oba zespoły będą zdeterminowane i nastawione na wygraną, wiec jest nadzieja na dobre widowisko. A co mają zrobić Ci, którzy nie są fanami żadnej z drużyn? Jeśli kochają piłkę nożną to powinni zasiąść na trybunach Stadionu Miejskiego i cieszyć się samą możliwością obejrzenia - miejmy nadzieję - dobrego meczu.
Dla rozwoju bielskiej piłki nożnej potrzebujemy nie tylko sukcesów sportowych ale i zapełnionych trybun na meczach. Pełny stadion to wyzwanie ale i marzenie. Bo wbrew różnym opiniom zapełnianie trybun, to też pewnego rodzaju głos i potwierdzenie, że wydawane z miasta miliony mają sens. Bo jeśli na meczach tysiące miejsc jest wolnych to pozostaje niedosyt, ale i wątpliwość czy piłka nożna w Bielsku-Białej na poziomie centralnym jest potrzebna, biorąc pod uwagę koszty, jakie trzeba ponieść, żeby to się zadziało.
30 lat temu z takiego marzenia i pasji powstał DKS Komorowice.
Dyskusje, od jakiej daty powinniśmy liczyć powstanie dzisiejszego TS Podbeskidzia, to temat dość drugorzędny, chciaż dla mnie oczywisty. Bo w niedzielę będziemy świętować ten moment, kiedy w Komorowicach znalazła się grupa ludzi, zdeterminowana by na nasze boiska wróciła piłka nożna na poziomie centralnym, i dlatego powstanie DKS-u jest początkiem dzisjeszego Podbeskidzia. I chociaż wówczas uważano to za mrzonkę, a niektórzy uśmiechali się pod nosem, to siedem lat później w 2002 roku świętowaliśmy awans do II ligi. Zazwyczaj kiedy piszemy o historii jakiegoś klubu wymieniamy daty, nazwiska świetnych piłkarzy, niezapomniane mecze. Ja chciałbym się skupić jednak na tych, których rzadko doceniamy i pamiętamy. Na tzw. działaczach, chociaż osobiście bardzo nie lubię tego słowa. Nie byłoby klubu w Komorowicach bez takich osób jak Andrzej Kraus, Tomasz i Marek Móll, Jan Krawczyk, Andrzej Wysogląd, Zbigniew Potocki. A potem wraz z rozwojem i fuzjami dołączyli kolejni ludzie, bez których może nie byłoby następnych awansów i sukcesów. Z Interu Bogdan Kumorek i Bogdan Zalewski, z BBTS -u Alfred Jenkner,Zbyszek Suwaj, Czesław Biskup i Krzysiek Nolka, Tadeusz Pilarz i Wojciech Bućko. Bez sponsoringu Ceramedu i Edwarda Stekli a potem Bogmaru I Marbetu w osobach Mariana Kozłowskiego I Włodzimierza Mysłowskiego, kolejne awanse być może nigdy by nie nastąpiły. Jestem przekonany, że gdyby na pewnym etapie nie włączyli się w zarządzanie klubem i jego sponsorowanie Staszek Piecuch i Jurek Wolas to klub w bardzo trudnym dla siebie okresie by nie przetrwał. Tak samo jak włączenie się aktywnie w przekształcenia i budowanie solidnych podstaw TS Podbeskidzie przez Janusza Okrzesika a później już jako prezesa Wojtka Boreckiego. W tym gronie, o którym chciałbym wspomnieć, nie może też zabraknąć Piotra Kalinowskiego, wieloletniego kierownika drużyny, z którym z pewnością moglibyśmy napisać fascynującą powieść sensacyjną o polskiej piłce nożnej końcówki lat 90-ych i początku XXI wieku.
W całym okresie mojego prezesowania nieocenioną pomoc otrzymywałem od ówczesnego naczelnika wydziału Ryszarda Radwana, zresztą w przypadku tego ostatniego pewnie niejeden klub mógłby to samo powiedzieć.
Ta lista zajęłaby mi pewnie jeszcze wiele kolejnych stron, bo z pewnością o kimś zapomniałem i kogoś nie wymieniłem. Przy okazji tych DKS-owych urodzin, przed wszystkimi chylę głowę i mówię dziękuję! I do zobaczenia w niedzielę na derbach!