18 października minie 80 lat odkąd rozpoczął w Cieszynie działalność pierwszy stały zawodowy teatr polski na Śląsku Cieszyńskim. Inauguracyjna premiera Pana Jowialskiego Fredry została powtórzona w Bielsku po tygodniu, 25 października 1945. Nowo powstała placówka korzystała bowiem z dwóch scen: gmachu teatralnego w Cieszynie (otwartego 24 września 1910 i działającego długo jako teatr niemiecki) oraz otwartego dwadzieścia lat wcześniej (30 września 1890) gmachu teatralnego w Bielsku, gdzie też przez wiele lat Melpomena mówiła po niemiecku, w dwudziestoleciu międzywojennym dzieląc się miejscem na scenie z polskimi przedstawieniami gościnnymi lub granymi przez członków Sekcji Dramatycznej Towarzystwa Teatru Polskiego. W Cieszynie było podobnie – pierwsze polskie przedstawienie zagrano w dzisiejszym „Mickiewiczu” 14 grudnia 1920, była to Zemsta Fredry przywieziona z krakowskiego Teatru im. Juliusza Słowackiego.
Magia cyfr 5 i 0 w tych datach sprawia, że obydwa teatry mogą równocześnie obchodzić serię mniej lub bardziej okrągłych jubileuszy. Ze względu na odwieczną rywalizację bielsko-cieszyńską i cieszyńsko-bielską zapomina się niekiedy, że najważniejszy jubileusz jest wspólny.
Stanisław Kwaskowski, dyrektor Teatru Polskiego w Cieszynie (później Polskiego Cieszyn-Bielsko, a od 1 stycznia 1946 Bielsko-Cieszyn), tak wspominał te pierwsze dni (przepisuję z „Kalendarza Beskidzkiego” 1969):
Minęło wiele lat od tej już dziś prawie historycznej chwili, gdy 1 października 1945 roku, ku zdziwieniu ówczesnego prezydenta, Jana Smotryckiego i wstrząśniętych tym widokiem rajców miejskich, na rynek prastarego, pięknego miasta Cieszyna, zjechała starym gruchotem ciężarowym trzynastoosobowa grupa polskich aktorów. Czym się odznaczali ci przybysze, w jaki sposób można było rozpoznać, że wysiadające towarzystwo, to przedstawiciele świata ułudy i fantazji?
Bystre oko ojca miasta od pierwszego spojrzenia odgadło – to oni! Te panie po uroczystym wyjściu z „karocy”, grające natychmiast role znudzonych hrabin czy egzaltowanych istotek, udających niewinność, lubo ten dorodny mężczyzna łakomie łypiący oczami w stronę uroczych cieszynianek – to przecież zawodowi artyści teatralni! W pamięci przesunęły się prezydentowi epizody z czasów młodości. Kiedyś i on był również artystą dramatycznym.
Stojący w oknie najbliżej swego szefa, radca od wszystkiego, cicho szepnął: Kto to do nas przyjechał, obywatelu prezydencie? Może to urzędowe osoby z województwa? – Odpowiedzi nie dosłyszał. Prezydent z zagadkowym uśmiechem zamruczał pod nosem: Z czego wy, biedacy, będziecie tu żyli? Cóż, że budynek teatru mamy piękny, nawet Warszawa może nam pozazdrościć, ale miasto nasze liczy zaledwie 15.000 mieszkańców…
Nie stropił się ani dyrektor teatru, wysoki chudy z długim nosem i bystrymi oczkami, nader skromnie ubrany w lichą jesionkę, ani nikt z nielicznego zespołu trzynastoosobowego (uf… feralna liczba!). Tu wyznaczono im zaszczytne zadanie objęcia dobrze wyposażonego budynku teatralnego i rozpoczęcia w nim pracy artystycznej, jako pierwszemu stałemu zawodowemu teatrowi polskiemu na Śląsku Cieszyńskim. Po pewnym czasie objęli też w swe władanie również i teatr w Bielsku, w którym na razie gospodarzyli młodzi entuzjaści sztuki teatralnej, miejscowi amatorzy. Śląsk Cieszyński w czasach zaboru austriackiego nie posiadał stałego polskiego zawodowego teatru. Polacy korzystali jedynie z odwiedzin różnych zespołów teatralnych np. krakowskich. Stąd też przedstawienia teatru od dawna stanowiły jedną z ważniejszych form kulturalnej działalności miejscowej ludności polskiej, która musiała się ratować od wynarodowienia. Tradycje amatorskich przedstawień, zastępujących zawodowe sięgają daleko, bo połowy XIX wieku. Zdawaliśmy sobie jasno sprawę, że teren Śląska Cieszyńskiego, w tym Bielsko i Biała korzystały długie lata z owocnej działalności teatrów tzw. ochotniczych, które niewątpliwie w pewnym stopniu pomagały nam w naszej pracy zawodowej. Do takich aktywnych zespołów amatorskich należała Sekcja Dramatyczna Domu Kultury w Bielsku, która prócz położonych zasług artystycznych, szczyciła się nie byle jakim wyczynem – uratowaniem budynku i majątku miejscowego teatru w czasie ucieczki okupanta.
Niebawem zespół „Państwowego Teatru Polskiego w Bielsku i Cieszynie” (bo taką nazwę otrzymał oficjalnie) przeniósł swe pielesze do Bielska, które zyskało bądź co bądź na splendorze jako jedyne na Śląsku miasto powiatowe mające swój teatr zawodowy. Nie zmarnowały się jednak młode siły amatorów z Domu Kultury, bo kilka osób z ich grona poczęło współpracować w charakterze aktorów w teatrze zawodowym i w ten sposób uzupełniać swoje kwalifikacje artystyczne, a z czasem stały się wielce pożytecznymi, a nawet wybitnymi siłami również innych teatrów. Niestety brak miejsca nie pozwala na wymienienie tu wszystkich zasłużonych i utalentowanych członków owego zespołu amatorów, których zasługi powinny były być w jakiś sposób nagrodzone. […]
Dziś z perspektywy czasu zdumiewamy się, skąd czerpaliśmy tyle siły, aby przezwyciężyć wszelkie trudności i w ciągu dwóch tygodni uruchomić teatr oraz przygotować przedstawienie. Ile świadomych lub nieświadomych przykrości doznawał niejeden z nas, często dla błahych, nieistotnych ambicyjek prowincjonalnych! Kto nie był dyrektorem, szczególnie teatru, ten nie zdaje sobie sprawy, jak ciężki i odpowiedzialny jest ten zawód. Zadowolić wszystkich!? Czy to możliwe? Jednak im większe mieliśmy trudności, z tym większą energią i inicjatywą przystępowaliśmy do wykonania powierzonych zadań. Nasze starania o utrzymanie przy życiu młodej latorośli teatralnej, zakwitłej na nowym gruncie, znalazły zrozumienie i poparcie miejscowych władz i całego niemal społeczeństwa śląskiego. Dzięki wspólnym wysiłkom zespołu i kierownictwa, teatr szybko i skutecznie przezwyciężył braki w zespole, w repertuarze i organizacji widowni robotniczej i szkolnej. Z każdym sezonem, a było ich cztery, bielska scena podnosiła swój poziom artystyczny i okazała się wartościowym i potrzebnym teatrem, który mógł się pochwalić niejednym sukcesem, wyróżniającym go spośród nowych placówek teatralnych Polski.
Już w r. 1946 teatr bielsko-cieszyński został wyróżniony nagrodą pieniężną przez Związek Artystów Scen Polskich w Warszawie za wysoki poziom pracy. Zespół nasz odwiedzili zaproszeni przez nas artyści tej miary, co znakomity tragik polski Karol Adwentowicz, który wystąpił w roli Doktora w dramacie T. Rittnera W małym domku i Edmund Wierciński, sławny reżyser warszawski, wystawiając tragedię Pawła Raynala Łuk triumfalny. Po raz pierwszy w dziejach naszych teatrów powojennych zainicjowaliśmy dwustronną wymianę sąsiedzkich teatrów: Divadlo těšínského Slezska wystawiło u nas operetkę O. Nedbala Polska krew, a Teatr Polski w Bielsku i Cieszynie dal na Zaolziu przedstawienia Balladyny J. Słowackiego. Te udane zagraniczne wizyty 13 października 1946 r. u nas i nasze 17 i 18 października 46 r. po stronie Zaolzia, były zapoczątkowaniem dalszych gościnnych odwiedzin w następnych latach. […]
Wielkim sukcesem, który dał kierownictwu i całemu zespołowi dużo wrażeń i emocji, był udział w Festiwalu szekspirowskim, zapoczątkowanym właśnie przez nasz skromny teatr 19 kwietnia 1947 roku komedią W. Szekspira Poskromienie złośnicy – zdobyliśmy dwie cenne nagrody i jedno wyróżnienie. Bohaterami byli nagrodzeni: Feliks Krassowski, scenograf – za pięknie pomyślaną dekorację i autor tego wspomnienia – za wykonanie roli komicznego sługi Grumia oraz wyróżniony za reżyserię. Z tego wyszło na jaw, iż ów Festiwal byłby może… nie doszedł do skutku, gdyby nie to, że na serio potraktowaliśmy zaprojektowany przez Ministerstwo Kultury i Sztuki termin zaczęcia tej ogólnopolskiej imprezy i właśnie nasz teatr zapoczątkował go w Cieszynie. Zaskoczyło to inne teatry, a nasz czcigodny prezydent Smotrycki ze zdziwieniem i dumą miał możność po raz drugi zamruczeć pod nosem: „Ależ szczęściarze! Patrzcie, patrzcie! Lecz nic dziwnego, bo sam Szekspir po koleżeńsku im pomógł, przecież był też aktorem…
Z ostatniego fragmentu widać, że przeprowadzka „centrali” dwuteatralnej instytucji do Bielska (której tłem były zarówno ostateczne ustalenie powojennej granicy polsko-czechosłowackiej na Olzie – czyli ponowny podział Cieszyna na dwa miasta – jak i brak mieszkań dla aktorów w Cieszynie) nie zmieniła tego, że Kwaskowskiego bardziej „kręcił” prastary Cieszyn niż przemysłowe Bielsko. Co dedykuję zarówno tym w Cieszynie, którzy czasy teatralnego mariażu wspominają jako swego rodzaju bielską okupację, jak i tym w Bielsku, którzy sądzą, że to miasto nad Białką jest pępkiem świata.