Dzieci znajomych świetnie radzą sobie w branży modowej i przechadzają się po europejskich wybiegach. Zdjęcia pstryka im Nikolai von Bismarck praprawnuk kanclerza Niemiec Ottona Bismarcka. Mój syn w ramach studiów wybrał sobie jako przedmiot nieobowiązkowy zajęcia z fashion & studies. Podkusiło mnie, aby sprawdzić się w tej dziedzinie. Nadarzyła się ku temu okazja. Niedawno z pracowni krawieckiej wróciła do mnie M 65. Co się kryje za literą M i liczbą 65? To symbol kurtki będącej na wyposażeniu amerykańskiej armii podczas wojny w Wietnamie. W poprawkach krawieckich została uzupełniona o oryginalne naszywki z amerykańskiego militarnego e-sklepu. Znalazłem ją ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu jako prezent pod choinką, przyleciała prościutko z USA. Nosiłem taką w młodości. Odżyły wspomnienia, ponieważ to kurtka z historią.
Kariera jacket M 65 rozpoczyna się na przełomie lat 60- tych i 70 -tych. Towarzyszy zbuntowanemu pokoleniu młodzieży amerykańskiej wysłanemu na przegraną wojnę. Według początkowych tajnych analiz rządowych wojna w Wietnamie nie mogła zakończyć się sukcesem. Zbyt bliskie położenie komunistycznych Chin i ZSRR przesądzało o wszystkim, a jednak ją rozpoczęto. Amerykanie stracili 60 tysięcy zabitych, a 150 000 tysięcy zostało rannych. Kurtka wkracza jako jeden z elementów estetyki rewolty dzieci kwiatów, staje się symbolem utraconej na wojnie młodości, znakiem sprzeciwu przeciw rządowemu establishmentowi. Jej charakter kształtował się na bitewnych polach oraz antywojennych protestach, potem z premedytacją został podrasowany przez branżę filmową, w konsekwencji sprawnie przeniknął do kultury masowej. Kto się w nią odziewał stawał się rebeliantem lub przynajmniej na niego pozował.
Comeback kurtki to seria filmów z przełomu lat 70-tych i 80-tych o niepokornych kombatantach. Na ekrany wchodzi Johny Rambo (Sylvester Stallone) ubrany w M 65 z naszywką gwieździstego sztandaru na piersiach obraca w perzynę prowincjonalne miasteczko Hope. Na nic wysiłki lokalnej policji i Gwardii Narodowej. Na ulice Nowego Yorku wjeżdża cierpiący na bezsenność weteran Piechoty Morskiej Travis Bickle (Robert De Niro) „Taksówkarz” usiłujący zaprowadzić porządek w metropolii na własną rękę. Jest odziany w jacket M 65 plus obowiązkowe naszywki. Jak się doszukałem w M-65 można było zobaczyć cała plejadę aktorów i filmowców: Ala Pacino, Quentina Tarantino, Jasona Stathama, Liama Neesona, Arnolda Schwarzeneggera, Tila Schweigera, Jeana-Claude Van Damme'a, Joaquina Phoenixa.
Przeskoczmy na nasze podwórko. W polskim kinie poprzedniczka kurtki M 65 pojawia się już w 1958 r. za sprawą charyzmatycznego Zbyszka Cybulskiego w tragicznej roli żołnierza podziemia Maćka Chełmickiego („Popiół i diament” Andrzeja Wajdy). Nietuzinkowość aktora robi kurtce dobry PR. W kurtce bryluje później chluba PRL-owskiej milicji porucznik Sławomir Borewicz (Bronisław Cieślak) w „07 zgłoś się” ale on wytrzymał rebeliancką presję zielonej katany – nadal pozostał uczciwym i kulturalnym milicjantem używającym „Old Spice” zakupionego w Peweksie. Wreszcie kurtkę nosił Jan Hochwander (Krzysztof Kowalewski) bliski kolega Ryśka Ochódzkiego, nieoceniony kierownik produkcji filmu "Ostatnia paróweczka hrabiego Barry'ego Kenta" i 20 filmów o wojnie. W niej pojawił się nadużywający alkoholu nadkomisarz policji Olgierd Halski w „Ekstradycji”, posiadający wcześniejszy model kurtki, czyli M 51, która zamiast stójki posiadała kołnierz. Zielona kurtka była również częścią wizerunku zmagającego się ze smutkiem rozdzierającym jak tygrysa pazur antylopy plecy - Edwarda Stachury, można było ją przyuważyć w Siekierezadzie lub na starych zdjęciach poety. Więcej kurtek nie pamiętam, ale za wszystkie serdecznie dziękuję.
M 65 od grudnia była skoszarowana w szafie. W ostatnim czasie z racji pogody otrzymała rozkaz wymarszu w teren. Wdziałem i zaobserwowałem automatyczny wzrost poziomu rozdrażnienia, zaczęli mnie irytować najbliżsi, nastawienie wobec dalszych było jeszcze gorsze. Poziom krytycyzmu osiągnął górny pułap. Cały świat stanął przeciwko mnie. Nawet z Bogiem pozwalałem sobie niczym rozżalony Hiob, aż do momentu, gdy moją bańkę przekuł melorecytujący Kazik Staszewski: Polacy są tak agresywni, a to dlatego, że nie ma słońca. Nieomal przez siedem miesięcy w roku, a lato nie jest gorące. Tylko zimno i pada, zimno i pada na to miejsce w środku Europy. Zdałem sobie sprawę, że to nie żaden duch rebelii, tylko porządna jesienna chandra.