W celu świadczenia usług na najwyższym poziomie w ramach naszej strony internetowej korzystamy z plików cookies. Pliki cookies umożliwiają nam zapewnienie prawidłowego działania naszej strony internetowej oraz realizację podstawowych jej funkcji.

Te cookies są niezbędne do funkcjonowania naszej strony i nie może być wyłączony w naszych systemach. Możesz zmienić ustawienia tak, aby je zablokować, jednak strona nie będzie wtedy funkcjonowała prawidłowo
Te cookies pozwalają nam mierzyć ilość wizyt i zbierać informacje o źródłach ruchu, dzięki czemu możemy poprawić działanie naszej strony. Pomagają nam też dowiedzieć się, które strony są najbardziej popularne lub jak odwiedzający poruszają się po naszej witrynie. Jeśli zablokujesz ten rodzaj cookies nie będziemy mogli zbierać informacji o korzystaniu z witryny oraz nie będziemy w stanie monitorować jej wydajności.
Te cookies służą do tego, aby wiadomości reklamowe były bardziej trafne oraz dostosowane do Twoich preferencji. Zapobiegają też ponownemu pojawianiu się tych samych reklam. Reklamy te służą wyłącznie do informowania o prowadzonych działaniach. Więcej informacji możesz znaleźć w naszej polityce prywatności.
BBlogosfera

Oczy Zoë Jekels

Oczy Zoë Jekels

W 1908 autor „Kuriera Warszawskiego” napisał uprzejmie, że mieszkająca w Bystrej autorka pesymistycznych baśni dla dorosłych jest „młoda i urodziwa”.

Patrzę na niedatowane zdjęcie państwa Jekelsów, które opublikował w swoim doktoracie Bartholomäus Gregor Czarnecki – współczesny lekarz, Niemiec rodem z Cieszyna. Nie wiadomo dlaczego przedstawia trzy osoby: obok małżonków stoi dziewczyna w ludowym stroju. Służąca? Jekels siedzi na białej ławce. Garnitur, biała koszula. Obfita, starannie przystrzyżona czarna broda układa się w zwężony ku dołowi trapez, nad tym wąsy z końcówkami zawiniętymi do góry. Ust właściwie nie widać. Nad głębokimi oczodołami spore brwi, wysokie czoło, powyżej wypomadowana fryzura zmienia górną część głowy w prostokąt. Ona po jego lewej stronie. Stoi. Dłoń opiera na prawym ramieniu męża, otaczając ręką jego szyję. Zgrabna, ale chyba niezbyt rosła. Ręce krótkie. Krótkie włosy, może peruka. Twarz okrągła. Pełne usta. Jasna koszula w drobny kwiecisty wzór, elegancka choć prosta. Najbardziej ozdobny jest kołnierzyk. Pod szyją chyba węzeł jakiejś chusty. Koszula opina wydatny biust. Na lewej piersi wpięty mały kwiat ozdobnego słonecznika. Zaraz poniżej górny pas spódnicy uszyty tak, żeby wyszczuplał (panie na pewno umieją to fachowo nazwać). Może to być coś w rodzaju baskinki. Spódnica do kostek. Na zdjęciu ma kolor jasnoszary i może taka była w istocie. Na pewno nie czerwona – na ówczesnych materiałach fotograficznych czerwień wychodziła na czarno. Jeśli spódnica miała jakąś barwę, to na pewno w jasnym odcieniu. Kremowa, błękitna czy jasnozielona? Może dopasowana do oczu? Ich kolor poznamy za chwilę dzięki listowi przyjaciółki. Stojąca obok bystrzańska dziewoja jest młodsza o dobrych kilka lat. Może to jeszcze nastolatka. Wyższa od Zoë, ręce dłuższe, warkocze, chusta – chyba czerwona – na głowie, korale na szyi, dwa małe słoneczniki na piersi.

Spojrzenia wszystkich melancholijne – jak często na zdjęciach z tamtej epoki – ale jednak zróżnicowane. Jekels czujny. Służąca przestraszona. W twarzy Zoë nie dostrzegam żadnego kokietowania czy pozowania, nawet pozowania na pesymizm, co w bajkach wytykał Franz Dülberg. Może jest w niej rozczarowanie, może zmęczenie po prostu. Jednocześnie stanowczość jakaś w spojrzeniu, a może i powstrzymywana złość. Na pewno żadnego udawania.

Przeglądając echa prasowe wiedeńskiej prapremiery sztuki Zoë Jekels, natrafiłem na zaskakująco intymny i obszerny portret psychologiczny autorki. Stworzyła go Else Jerusalem, nieco starsza od Zoë, zamężna wówczas z psychologiem, który przy okazji był fabrykantem. Nie wiem, w jakich okolicznościach panie się poznały, ale z pewnością była to znajomość bliska.

Else Jerusalem (1876–1943) pochodziła z wiedeńskiej rodziny żydowskiej o korzeniach węgierskich (Kotányi), była jedną z pierwszych kobiet studiujących na wydziale filozoficznym uniwersytetu wiedeńskiego. Jest uważana za bardzo ważną postać ruchu kobiecego epoki fin de siècle’u – austro-węgierską pionierkę feministycznej myśli i filozofii. Jako pisarka i publicystka żarliwie występowała przeciwko podwójnym standardom w życiu społecznym. Pisała o kobiecej seksualności (Venus am Kreuz [Wenus na krzyżu] i Komödie der Sinne [Komedia zmysłów]). W książce Gebt uns die Wahrheit (Dajcie nam prawdę!, 1902) domagała się wprowadzenia edukacji seksualnej, zwłaszcza dla dziewcząt, wstępujących wówczas w związki małżeńskie młodo i bez przygotowania. Jako jedna z nielicznych ostro polemizowała z głośną i wpływową książką Otto Weiningera Płeć i charakter (1903), gdzie zasadzie żeńskiej w duszy człowieka przypisana została pasywność, amoralność i alogiczność – w przeciwieństwie do czynnika męskiego, z którym autor wiązał logikę, świadomość moralną, aktywność i produktywność. (Weininger, sam pochodzenia żydowskiego, przypisał zdefiniowane przez siebie cechy żeńskie Żydom, echa jego poglądów odnajdziemy w antysemityzmie narodowego socjalizmu). Else Jerusalem największy rozgłos zyskała dzięki siedemsetstronicowej powieści Der heilige Skarabäus (Święty skarabeusz, 1909), której akcja toczy się w burdelu. Ten wielokrotnie wznawiany bestseller (ogółem 40 tys. egzemplarzy, z czego połowa w ciągu pierwszego roku; w 1928 adaptacja na niemy film Im Haus zur roten Laterne [W domu pod czerwoną latarnią]), poświęcony był problemowi legalnej prostytucji w habsburskiej monarchii, a napisany został na podstawie gruntownej dokumentacji; dzisiaj nazwalibyśmy to dziennikarstwem śledczym. Po latach hitlerowcy wpiszą tę „niemoralną” książkę na swój indeks ksiąg zakazanych, ale autorka będzie bezpieczna – z drugim mężem (etnolog Viktor Widakowich) wyjedzie do Ameryki Południowej już w 1912, być może zmęczona już awanturami wokół powieści. Tam napisze swoje główne dzieło filozoficzne Die Dreieinigkeit der menschlichen Grundkräfte (Trójca podstawowych mocy człowieka, 1939).

Na wieść o tym, że sztuka nieżyjącej przyjaciółki wchodzi na scenę, będąca wówczas u szczytu powodzenia Else przysłała list do redakcji dziennika „Neue Freie Presse” wydrukowany 26 marca 1910. Przytaczam całość z drobnymi tylko skrótami, bo jego styl oddaje temperaturę ich znajomości:

"Drodzy redaktorzy! Podczas mojej podróży po Niemczech przeczytałam w waszej gazecie, że Bürgertheater zaplanował premierę sztuki Die Spiele Ihrer Exzellenz, której współautorami są Zoë Jekels i Rudolf Strauss, na sobotę 19 marca. Tak niewielu spośród gości, którzy będą się dobrze bawić w sobotę, którzy przyjmą sztukę z wdzięcznością i aprobatą lub odwrócą się z krytyką, ma pojęcie, ile nadziei, bólu i szczęścia kosztowały te godziny, które miały przybliżyć publiczności skarby z pracowni artystki. Głęboka melancholia wypełniła moje serce, gdy przeczytałam tę małą notatkę, gdy przeczytałam tę zapowiedź wydarzenia, które przyszło za późno dla młodej, ambitnej i niecierpliwej osoby, i które – nieważne, czy będzie to sukces, czy porażka – przetoczy się tylko nad grobem jak głuche echo bogatego życia. Mam nieuniknioną potrzebę mówienia o Zoë Jekels w tej gazecie, która tak często honorowała ją jako pisarkę. Mimo że napisała wspaniałe książki, inspirowane najbardziej żarliwymi uczuciami […], pozostała nieznana szerokim kręgom… Wszyscy jej bohaterowie byli tacy jak ona: spragnieni szczęścia i spełnienia, pełni szalonych marzeń i gorących fantazji… Piękna i kwitnąca, pełna siły, humoru i radości istnienia, stoi mi przed oczami. Jej głowa zawsze pełna planów, zawsze wybiegająca w przyszłość, niespokojnie tęskniąca za tym, co nowe, co nadchodzi. Postronnym obserwatorom mogła wydawać się dumna i pewna siebie w pełni swojej kobiecości, w dojrzałości szlachetnego człowieczeństwa. A jednak ktokolwiek zbliżył się do niej, czuł, że za zachłanną tęsknotą za doświadczeniem, za szczęściem – czai się niepewność. Napisała dramat z epoki renesansu. Wciąż słyszę, jak te okrągłe i dźwięczne wersy – lekko zabarwione polskim akcentem – brzmiały z jej ust. Na koniec jej oczy rozbłysły: «No co, podoba ci się?». Napisała wiele gotowych na scenę, żywych jednoaktówek. Czytała je na głos, cieszyła się z moich pochwał, nagle jej usta zaczynały nerwowo drżeć jak u dziecka, na jasnoniebieskie oczy opadała zasłona: «Eh voilà, nikt tego nie chce, wszystko odsyłają. Ale to się zmieni!». I pstrykała dwoma palcami na swój chłopięcy sposób, zapalała papierosa i zaczynała czytać swoje aforyzmy, kipiące energią i najjaśniejszym humorem. Zoë Jekels była zawsze podekscytowana, zawsze zajęta, czy to ideą, czy osobą, zawsze poszukująca, zawsze jak dziecko z wyciągniętymi ramionami, które nigdy nie ma dość. Kiedy upominałam ją, by nieco oszczędzała swoją wewnętrzną energię, kiedy doradzałam nieco rozsądku i kontemplacji, przyjmowała to z przejęciem i wzruszeniem. Ale nie na długo. Rozgorączkowana i niespokojna podążała bowiem zawsze ku wymarzonemu szczytowi, którego nie mogła jednak osiągnąć. Ta biedna podróżniczka życia nie znała radości drogi! Wszystko, czego doświadczała, płonęło żywym ogniem. Każda książka, którą pisała, była płomienną nadzieją. A potem chorobliwym rozczarowaniem. Każdy utwór miał być wielkim sukcesem… Jakże Zoë Jekels czekała na premierę wspomnianej sztuki w zeszłym roku. Czekała w swoim domu na polskiej granicy, w swoim ogrodzie, którego wiosenne przebudzenie umiała tak pięknie opisać… A potem – przyszedł szok, nagła śmierć. A teraz kurtyna podnosi się w Bürgertheater i Die Spiele Ihrer Exzellenz, dzieło jej i Rudolfa Straussa, błyszczy na scenie. Chciałbym podziękować szanownym redaktorom «Neue Freie Presse» za zamieszczenie tych słów poświęconych pamięci zmarłej – Else Jerusalem".

Powiązane artykuły

O nas

Portal jest miejscem spotkania i dyskusji dla tych, którym nie wystarcza codzienna dawka smutnych newsów, jednakowych we wszystkich mediach. Chcemy pisać o naszym mieście, Bielsku-Białej, bo lubimy to miasto i jego mieszkańców. W naszej pracy pozostajemy niezależni od lokalnych władz i biznesu.

Cart