Są takie chwile, kiedy świat wygląda jak pocztówka – rozmazane słońce nad jeziorem, lodziarnia z długą kolejką, plażowy piasek miękki jak świeżo wyprana pościel.
Wydaje się, że życie jest właśnie tym: odpoczynkiem, chwilą bez pytania „po co” i „dlaczego”. Ludzie rozkładają się na leżakach niczym otwarte książki – z nadzieją, że nikt ich teraz nie będzie czytał do końca. Ale gdzieś, poza tym spokojem, w miejscach, gdzie nie latają mewy, tylko drony, lato nie pachnie olejkiem do opalania. Pachnie kurzem, prochem i tęsknotą. Wakacje w cieniu wojen to stan, w którym świat dzieli się na tych, którzy mogą wyłączyć telefon – i na tych, którzy trzymają go przy sercu, bo sygnał alarmu oznacza kolejne pięć sekund życia. Ktoś właśnie kupuje bilet na prom. Ktoś inny modli się, by prom dotarł na brzeg, zanim zatonie. Tu selfie z tarasu. Tam portret ostatni, zamazany, znaleziony w gruzach. Przechadzałem się ostatnio po starówce. Mężczyzna grał na skrzypcach. Utwór był piękny – miał coś z Mozarta, coś z krzyku ptaka i coś z ciszy po śmierci. Ktoś rzucił mu kilka monet, ktoś inny uśmiech. Ale ja pomyślałem: Może on gra, żeby nie zwariować. Może jego muzyka to ostatni most, który łączy tamto – utracone – z tym, co jeszcze trwa. Wojny nie zawsze mają mundury i flagi. Czasem przychodzą cicho. Czasem wędrują z nami – jak cień. I w tej pamięci powinno być miejsce dla tych, którzy zamiast planować urlop, planują przetrwanie. Dla kobiet z Jemenu, które niosą wodę dłużej niż my potrafimy siedzieć w biurze. Dla chłopców z Donbasu, którzy bawią się kapslem, bo nie wiedzą, że istnieją klocki. Dla matek, które przestały płakać, bo już nie mają łez.
Świat się nie zatrzymał. Ale się podzielił.
Na tych, którzy pakują walizki – i tych, którzy pakują jedynie nadzieję. Na tych, co śpią w hotelach – i tych, co śpią pod gołym niebem, choć nie marzyli o gwiazdach. Ale nawet w tym podziale można usłyszeć echo słów, które zabrzmiały kiedyś nad jeziorem Galilejskim: Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój… To nie jest dewiza dla polityków. To jest wezwanie dla mnie i dla ciebie. Nie musimy ratować świata. Ale możemy go nie ignorować! Niech nasze wakacje będą odpoczynkiem, ale nie zapomnieniem. Niech będą świętem życia – nie permanentną „wadą wzroku”. Może zamiast trzeciej pamiątki z podróży warto wysłać jedną paczkę z pomocą. Może zamiast szukać tańszego biletu, warto znaleźć chwilę, by pomodlić się za tych, co szansy nie mają.
Bo kiedy słońce świeci tylko dla nas – to nie jest lato… …to iluzja.
Prawdziwe lato jest wtedy, gdy Jego światło odbija się także w oczach tych, którzy go dziś jeszcze nie mają. A może właśnie przez nas mogą je ujrzeć. Choćby odblaskiem. Choćby na chwilę.
Odpoczywajcie i wracajcie szczęśliwie!